wtorek, 18 listopada 2014

Zdecydowani.

Witajcie Kochane.

Sam początek mojego posta to podziękowanie dla Was za to, że jesteście i wspieracie mnie ciągle. Wiele to dla mnie znaczy. Początkowo myślałam, że piszę głownie dla siebie ale zmieniło się to i teraz głównie i przede wszystkim piszę dla Was. :) Związałam się wirtualnie z tym miejscem i pewnie, jeśli z jakichś przyczyn nie będę musiała to nie zniknę. Wiadome, że czasem pisze się mniej, a czasem więcej, bo w końcu mamy swoje światy, życie i obowiązki ale uważam, że fajnie jest tu być. :)

9 spotkań w OA za nami. Zostały zaledwie 3. Później będzie oczekiwanie na telefon ale co tam.. nie chcę się smucić, bo przecież koniec warsztatów to nowy początek tak na prawdę. :) 
Zadeklarowaliśmy, że sprawa rodzeństwa jest przemyślana na 10000% i nic się w tej kwestii nie zmieni. Chcemy rodzeństwo lub jedno maleństwo, nie ma to dla nas zupełnie znaczenia. 
Z tego co ostatnio słychać w naszym OA to chcą nas wyedukować, bo są dzieci i trwają procedury, ponoć jakiś taki teraz czas, że przybywa im dzieciaków (małych) z dnia na dzień. 
Wiadomym jest, że ucieszyła nas ta wiadomość i ponoć jak się uda to szybko wszyscy dostaniemy dzieciątka, tj. oby :)

Późna godzina... 01:15 - no cóż.. czasem cierpię na bezsenność, głównie jak pracuję ;) wrócę rano do domu to położę się spać, bo mąż wybiera się na poszukiwania szczupaka :) 

Tydzień u mnie ogólnie to taki nijaki. Weekend spędziłam w pracy, dziś mam noc, znów idę w piątek na dzień, a w sobotę na całe 24h. I tak mniej więcej wygląda mój czas. :) Za to jutro i pojutrze odpoczywam na całego, będę wylegiwać się pod kocem na narożniku i przed tv. :) 

Znikam. Czas brać się za pracę, bo trochę do zrobienia mam. :) 
Napiszę jutro, wstawię kilka zdjęć :) 


Ach.. byłam z psem u weterynarza dzisiaj, bo wyszła mu jakaś krostka jak pisałam. Zrobiłam z siebie trochę debila.. bo weterynarz powiedział: "eee no co Pani panikuje jak to pryszcz, Yorki mają włosy jak ludzie i po prostu czasami tak bywa!" :D myślałam, że padnę. A z drugiej strony czuję, że przynajmniej troszczę się o moją Beti :)

Buziaki. 


niedziela, 16 listopada 2014

Niedziela w pracy.

Tak ją spędzam.. nawet moja Pani Kierownik stwierdziła, że nie ma co robić i życzy mi wytrwałości na dzisiejszej zmianie. Chyba, że wpadnie ktoś popołudniu, chociaż wietrzna pogoda na to nie wskazuje. 
Dzisiaj pracuję 12 godzin.. zniosę jeża jak tak dalej pójdzie.

Wybieramy się jutro na warsztaty, jestem nimi trochę zmęczona, w sensie takim, że czuję w sobie, że jeszcze tyle oczekiwania przed nami.. ech.. czasem chce mi się wyć. Chciałabym już swoje Maleństwo w domku, przy sobie.. 

Zastanawialiśmy się cały tydzień z mężem nad opcją adopcji rodzeństwa, gdyby była jakaś propozycja. Dużo się zastanawialiśmy i podjęliśmy decyzję, że gdyby propozycja kiedyś padła i dzieci były by zdrowe i w max wieku do 2 roku życia, bo starszego nie chcemy i drugie mniejsze to owszem. 
Chcemy mieć dwoje albo troje dzieci więc to był by dobry początek :) 
Przegadamy jeszcze to ostatecznie przed zajęciami jutro z mężem i pójdziemy do Pań, które prowadzą zajęcia powiedzieć co i jak. 
Powiemy im, że do tej pory myśleliśmy o jednym dziecku ale dużo myśleliśmy i rozmawialiśmy z teściami, rodzicami, rodziną i pomogą nam zawsze, kiedy będzie trzeba, że nie jesteśmy sami i dużo rozważyliśmy po warsztatach i jednak gotowi byśmy byli na dwoje lub jedno. :)
Myślę, że możemy tak powiedzieć. 
C
Chcę w drodze do Ośrodka wstąpić do Empiku po książki. Jedna to na pewno będzie "Dzieci z chmur", a druga to może coś Kotowskiej. Zastanowię się. A Może znacie coś lepszego? 

Muszę wybrać się we wtorek z Beti do weterynarza. Wyrosła jej biała krostka z tyłu głowy w lini pomiędzy uszami i w ciągu kilku dni powiększyła się. Wygląda jak nie wiem.. pryszcz albo krosta, nie wiem kurzajka? czy coś? niech sprawdzi. I w ogóle niech ją zbada. 


środa, 12 listopada 2014

Krok w przód..?!..

Myślę, że tak mogę napisać. Jesteśmy o krok w przód. Mianowicie dzisiaj popołudniu pojechaliśmy do teściów na kawę. Teściowa rozjaśniła umysł mojemu mężowi, bo kiedy to rzekłam, że gdzieś są dzieci (rodzeństwo) i może.. to odezwała się, że świetnie, że rodzeństwo to cudowna sprawa, że będzie nam pomagać i teść również, że przecież i tak chcemy dwoje dzieciaczków i że są na TAK. 
Moi rodzice również są na tak z dwójką dzieci, babcia też i chętnie będzie pomagać. 

Po przyjeździe od teściów mąż powiedział, że jak nadal chcę to w poniedziałek przed warsztatami pójdziemy do naszych Pań prowadzących i wyjaśnimy, że gdyby to rodzeństwo było albo jakieś inne to z chęcią zostaniemy rodzicami dwójki dzieciątek :) że rodzice będą pomagać i jesteśmy pewni i gotowi na dwoje. :) 

Może być ciężej niż przy jednym ale w końcu będziemy rodziną. :) 


****************************


Dzisiaj spędziliśmy dzień jakoś szybko, nie wiem kiedy minął, a wieczór zajęło nam produkowanie się nad EKOMAPĄ na warsztaty. 

Jutro idę do pracy po urlopie. Nie chce mi się, już mam dość, a dopiero wracam po urlopie. Ech..

Odwiedziłam dzisiaj fryzjera, zmieniłam fryzurę ze spiętych wiecznie w całości do tyłu włosów na prostą grzywkę. Dawniej wszystkie wiązałam w całość w kitkę wysoko z tyłu głowy, a teraz skróciłam chyba z 10cm dodatkowo :) Same zobaczcie :) 


Nie wiem kiedy znów będę, bo pracuję po 12 godzin, a jutro mam dzień i w sobotę i niedzielę dzień. Więc coś koło poniedziałku dopiero będę. UCiekam na kanapę do męża. :) 


wtorek, 11 listopada 2014

tęsknota za macierzyństwem...

Dopadła mnie tęsknota za macierzyństwem jak w temacie - wszystko to przez wczorajsze warsztaty i przez wiadomość, że łącznie czeka nas 8 par i 10 par z poprzednich warsztatów. 
Smutno mi, bo wiem teraz, że pewnie nie tak szybko zostanę mamą.

Zostawiłam wczoraj wpis ale skasowałam. Bo po prostu tak i już. 
Jeśli któraś z Was czytała pisałam, że w trakcie procesu do adopcji są dwa rodzeństwa, jedno nie wchodzi w grę ale drugie może i było by odpowiednie dla nas. Tylko może mąż ma rację, że było by nam mega ciężko z dziećmi w wieku 2 i 0.5 roku, szczególnie gdybym zostawała z nimi sama. Z drugiej strony chciał zawsze bliźniaki, a uważam tak osobiście, że ciężej zająć się dwójką dzieciaczków w tym samym wieku, niż dwójką z różnicą wieku. 
Powiedziałam Pani naszej na zajęciach jak opowiedziała, że z tamtych poprzednich warsztatów nie deklarował nikt chęci na dwójkę dzieci, że my pewnie rozważyli byśmy taką propozycję gdyby padła.. ale to wiadome, że nic nie jest wiadome. 

W głowie mam ciągle te dzieciaki, to rodzeństwo.. 
Może dlatego, że czuję, że są blisko te dzieciaki, a inne daleko i nie wiadomo kiedy dostaniemy propozycję.. 

Mam mętlik w głowie. Jutro ostatni wolny dzień. Chcę wykorzystać to na max. Bo zaczynam w czwartek od dniówki w pracy i sobota i niedziela i nie wiem jak dalej... Oj. :(
Podobało mi się bardzo na wolnym, miałam dużo czasu na gotowanie mężowi, sprzątanie i zakupy, oraz inne wspólne obowiązki. Chciała bym mieć dzieciątko już, opiekować się nim i być w domku.. ach.. marzenia.. kiedyś się może spełnią ale to będzie.. k i e d y ś . . . . . . .



Tymczasem czas na mnie.. idę odstresować się i odpocząć przed tv z kubeczkiem gorącej herbaty. 


niedziela, 9 listopada 2014

Niedziela...

Co ja mogę dziś rzec... 
Dzień spędziliśmy znów wspólnie, zleciał nie wiadomo kiedy. 
Koniec radości z auta, zaczęłam się martwić, ponieważ dzisiaj w drodze od teściów do domu zaświeciła się kontrolka silnika i auto straciło moc. 
Okazuje się po ustaleniu z właścicielem, że już kiedyś tak się wydarzyło, jednak kontrolka po prostu sama zgasła i już było ok, aż do dzisiaj. Oczywiście po dojechaniu pod blok ponownie odpalił mąż auto i kontrolki już nie było. Wszystko w porządku, jak gdyby nigdy nic.
Okazuje się po głębszym zapoznaniu z tematem, że auto to właśnie, które zakupiliśmy jako wadę fabryczną, notoryczną ma - świecenie się kontrolek: silnika, airbag - bez powodu. 
Jest to po prostu źle dopracowana sprawa komputera w samochodach. 
Jeśli zaświeci się ponownie pojedziemy podpiąć go pod komputer po prostu w celu sprawdzenia tego.

Dobrze jeździ mi się tym autkiem, jest cudowne- niestety mąż nie chce mi go oddać. Stwierdził, że skoro tak zawsze jeździłam swoją Cordobą to mam nią jeździć dalej, a od mężowego Fiacika z daleka ;) tzn. będę nim jeździć ale głównie moje auto mi pozostaje. 

***


Rano rozpoczęliśmy dzień od wspólnego śniadanka i kawki. Oglądaliśmy jakieś pierdoły w tv do południa, po czym pojechaliśmy na obiad do teściów. 
Miło spędziliśmy popołudnie, posiedzieliśmy trochę i wróciliśmy do domu.
Dzisiaj to mój mąż pocił się nad swoją Księgą Życia cz. X już. Bo jakoś tak minęliśmy wcześniejsze części i przeszliśmy do końcowych. 

***

Jutro czeka nas znów do południa szybki obiad, który już dzisiaj podszykowałam, aby jutro tylko wstawić, rachu ciachu i po strachu, bo o 12 musimy wyjeżdżać na warsztaty przecież. I tak cały dzień schodzi nam na zajęciach, bo powrót do domu to sporo po 18stej. 

Wieczorkiem mają przyjechać do nas moi przyjaciele z LO, tj. koleżanka z narzeczonym (z jednym i drugim przyjaźniłam się w szkole:)), byli starszymi na naszym ślubie. :)
Więc muszę też coś przygotować na przegryzkę. Na szczęście część już mam. 

***

Siedziałam dzisiaj troszkę w pokoju dziecięcym, łzy miałam w oczach, siedziałam trzymając na rękach misia w czapeczce dziecięcej, którą kupiliśmy. 
Kochane Maleństwo.. czekamy na Ciebie z niecierpliwością.. Kochamy Cię już, mimo tego, że jeszcze się nie spotkaliśmy ale to już wkrótce.! Czekamy..

Betusia też czeka razem z nami... :) ...


sobota, 8 listopada 2014

Pokoik "prawie" gotowy! :)

Obiecałam, że jak tylko skończymy to wstawię zdjęcia pomalowanego pokoiku. Tak więc obietnicę swą spełniam. Na razie w pokoiku stoją z rzeczy dla dzieciątka: szafa, fotel i miś, który już z niecierpliwością czeka na przywitanie Naszego Skarba! :)
Zdjęcia robiłam przed chwilką, bo też przed chwilką zakończyliśmy sprzątanie pokoiku. 
Myślę, że kiedy dojdą naklejki na ściany, łóżeczko, regał i dywanik to zrobi się przytulniej :) 
Roleta niestety nie bardzo nam pasuje ale niestety - taką kupiliśmy nie dawno podczas wymiany okien i żal mi na razie zmieniać ale jak tylko na wiosnę zmienimy okna w salonie to tam rzucę tą roletę, a do pokoiku kupię lepszą i taką w odpowiednim kolorze. Firanka też będzie dziecięca, póki co niech zostanie taka. Mieszkamy na parterze, nie chcę żeby sąsiedzi dziwnie zerkali na mnie.. :(

Oto coś, co zrobił mój mąż... :) ...


Pan Miś, który cierpliwie czeka na Maleństwo... 

Nawet Beti zainteresowana i ciekawa takich zmian wskoczyła na fotel... 


Przyjechał do nas również narożnik wczoraj z samego rana. Zajmuje nam sporo miejsca ale za to w końcu jest tak wygodnie jak chciałam. Uczucie bezcenne ^^ w końcu mogę oglądać wyyygooodnie tv.! :) 

Oto narożnik:




************************

Kupiliśmy samochód dla męża ale jakoś z chęcią przejęła bym go dla siebie, muszę popracować nad mężem, a może się uda :) Nie wiem ile będę go namawiać ale może w końcu kiedyś ulegnie. Pewnie jeśli pojawił by się Maluszek to wtedy ja zacznę jeździć tym "tańszym" autem. Bo w czwartek mąż umówił nowe auto na założenie gazu, bo taniej. :)

Rozwiązywałam dzisiaj Księgę Życia na warsztaty do Ośrodka. Tym razem było o chorobach dzieci, o FAS, RAD i wiele poważniejszych zaburzeniach i chorobach genetycznych. Ciężki temat i wcale nie miałam chęci na pisanie o tym ale Panie z Ośrodka prosiły nas, aby właśnie w tych księgach życia określić jakie dziecko jesteśmy w stanie przyjąć. 
Napisałam, że wolimy dziecko zdrowe ale zdajemy sobie sprawę z tego, że np. FAS czy RAD ciężko wykryć w pierwszych miesiącach życia dziecka i jeśli tego dowiemy się po całym procesie adopcji, kiedy to dziecko będzie już u nas to zmierzymy się z tym. 
Chyba dobrze, jak myślicie? 



Uciekam. Czas na spokojny wieczór u boku męża, na nowym narożniku i przed tv z piwkiem i chipsami. tV: Piraci z karaibów :) 


piątek, 7 listopada 2014

Sprostowanie...

1. Wczoraj trochę źle napisałam o tym co powiedział mi mąż, wiem o tym, że źle to można było odebrać, byłam na niego zła z kilku powodów i smutna też, bo bałam się spotkania z małym dzieckiem naszych znajomych ale jednak dzisiaj patrzę na to zupełnie inaczej i mogę stwierdzić tyle, że mąż niczego bardziej nigdy nie chciał jak adopcji dziecka ze mną, pewnie gdyby tego nie chciał to nie doszło by do tego. Jesteśmy związkiem, gdzie jednak inicjatywę wszystkiego przejmujemy oboje ale dominuje bardziej On. A mnie tak jest wygodnie. Co za tym idzie wiem teraz, że gdyby mąż nie zechciał adoptować dziecka i nie czuł by tego z serca to było by zupełnie inaczej i nadal żyli byśmy jak dotychczas. 
Też myślę, o tym, że może jak już adoptujemy Maleństwo i zostaniemy rodziną to kiedyś zechcemy ją powiększyć i może zastanowimy się wtedy nad in vitro, ponieważ nie stwierdzono u mnie bezpłodności, a jedynie niepłodność i przecież raz już zaszłam w ciążę, więc może dzięki in vitro uda się ponownie. Tylko teraz nie stać nas na to, dorabiamy się dla naszego dziecka, które niebawem pojawi się u nas.. nasz mały adoptuś, upragniony, wyczekany i już przez nas oboje kochany :) 

2. Malowanie pokoju stanęło.. mąż cierpi dzisiaj od samego rana na kaca.. obudził nas telefon Pana M., który zadzwonił, że jedzie do nas właśnie z narożnikiem, który zamówiliśmy i niebawem będzie. Zerwaliśmy się z łóżka niemal że biegiem. Teraz zasiadłam W KOŃCU WYGODNIE na mojej wymarzonej "kanapie" :) i piszę do Was - kątem oka widzę, że Beti przymierza się do skoku na moje nogi :D już wskoczyła.. wygodnie rozsiadła się w rogu narożnika.. ach.. :) 
Malowanie, malowanie.. zostało dokończyć drobnostki ale przez to stoję ze wszystkim, a w salonie stoi i narożnik i wersalka. Nie wiem kiedy dojdziemy do ładu. :) 

3. Odwiedziliśmy wczoraj tą dziewczynkę - Wiktoria ma na imię - jest mała, ma dopiero 3 tygodnie.. ma takie małe rączki.. pogłaskałam ją.. cudowna istotka.. spała niestety. Kupiłam jej śliczne ogrodniczki z takim kotkiem naszytym i różową bluzeczką (większe) i słodką grzechotkę pluszową żyrafkę :) 

4. Auto kupiliśmy - udało się wszystko, stoi pod blokiem, a właściwie to chwilowo stoją 3 obok siebie.. wróciliśmy cało i spokojnie. Było w porządku. Zadbane lepiej niż nasze, pierwszy właściciel, kupione w pl salonie, rok 2002, marka FIAT STILO :) eleganckie, zamieniła bym się z mężem.. :) moje jest lepsze ale jakoś to mi się lepiej widzi :) 


Właściwie to tyle. Wieczorem napiszę coś jeszcze może  i dodam zdjęcie kanapy i może autka ;) a co! :) 

Obecnie wyjeżdżam do teściów na wieś na obiadek :)

czwartek, 6 listopada 2014

Echh...

Rano obudził mnie mąż, bo sam nie mógł spać, więc zrobił mi pobudkę po 7... Co prawda obudził mnie bardzo miło i dzięki temu miło rozpoczęłam dzień, jednak po całym fakcie dodał, że chciałby jednak mieć swoje dziecko.. takie urodzone z nas..
Nie wiem jak mam to odebrać, zastanowiło mnie to wszystko. 

Kiedyś myślałam, że skoro to ja nie mogę mieć dzieci to powinnam dać mu wolność i odejść, żeby on mógł mieć biologiczne dzieci i tworzyć z kimś rodzinę, jednak od kiedy staramy się o adopcję to trochę inaczej to czuję już, bo dał mi tym odpowiedź, że nie ważne czy biologiczne czy adoptowane, ważne jest, że ze mną.. ale po dzisiejszym to już sama nie wiem co mam myśleć. Może to głupie ale źle mi z tym.

Poza tym ostatnio ciągle mi mówi, że we wszystko wtrącam się, np jak rozmawia z kolegą.. i w innych sytuacjach też. 

Dzisiaj jedziemy po samochód z kolegą z pracy męża.. znamy się z nimi, bo czasem się spotykaliśmy wcześniej ale ostatnio nie bywaliśmy u nich, bo jego żona urodziła właśnie drugie już dziecko.. źle mi z tym, bo oni starać zaczęli się po nas i już mają maleństwo, a u nas nic nie ma, nie było i nie będzie... ;( 
Dzisiaj muszę kupić jej prezent i dać, bo chcąc nie chcąc musimy wejść, bo nie ładnie.. :(
Czuję jak moje serce pęka na miliony kawałeczków! ;( 

Poniżej tak na szybko zdjęcie z pokoiku- jeszcze nie do końca gotowy..




Myślę, że będzie ładnie.. szkoda, że czas niby tak szybko biegnie ale jeśli oczekuje się na swoje dziecko to jednak tak nie ubłagalnie długo płynie... 

Póki co daleka droga do Sosnowca przed nami.. i będę musiała swoją Stellą wracać jak kupimy tamto autko w towarzystwie kolegi męża.. jakbym sama nie mogła wracać.. ech.. 




środa, 5 listopada 2014

Malowanie, malowanie...

Dzisiejszy dzień rozpoczęłam...
bólem głowy! 
Oczywiście inaczej być nie mogło.. z rana wskoczyła na mnie Beti i kazała wstawać, a teraz sama wyleguje się na słoneczku, bo takie ciepło, że otwarłam aż balkonik ;) 
Zaprowadziłam dzisiaj swoje auto do mechanika, takie tam.. oleje, filtry do wymiany. 
Oczywiście kolejka u mechanika taka, że auto dopiero na piątek ale dla mnie będzie na dzisiaj.! 

***************************

Taki piękny dzisiaj dzień, że chyba wybiorę się na spacerek z Betusią.. nie robię dzisiaj obiadu, chociaż kusi mnie przygotowanie Piersi soute pod pierzynką ze szpinaku i sera żółtego.. tylko, że trzeba pozjadać pozostałości z poprzednich dni, więc może pierś przełożę na jutro!? :]

Ach.. piszę jakieś bzdury. 

**********************

Dopadła mnie jakaś depresja chyba.. chodzę zdenerwowana i smutna. Nie potrafię czymś się zajść i wcale nie cieszy mnie przygotowywanie pokoiku. Bo wiem, że upłynie jeszcze mnóstwo czasu zanim przyjdzie do nas maleństwo. :( 

Ech..



wtorek, 4 listopada 2014

Dzisiejszy dzień...

Wstaliśmy wcześnie rano i wyskoczyliśmy na bazary i zakupy do domu. Zakupiłam dużo bielizny :) i sweterek, któremu oczywiście nie zrobiłam fotki :) Trudno, może kiedyś pokażę na sobie :) (jutro lub pojutrze).
Wybieramy się jutro albo po jutrze z mężem na Śląsk po samochód dla męża, bo mamy dobry okaz na oku ;) oczywiście ja będę musiała wracać swoim w drodze powrotnej.. no ale dam oczywiście radę ;) 
Dzisiejszy dzień.. wynieśliśmy ciemną szafę, a wstawiliśmy jasną do małego pokoiku, teraz stoi pośrodku pokoju zabezpieczona, a mąż właśnie maluje sufit na biało. Jutro będzie pierwszy efekt malowania :) cieszę się bardzo z tego... :) Wstawiam zdjęcia przed malowaniem...



Teraz piekę schabik w piekarniku, a później będę oglądać Hells Kitchen i tak zleci kolejny dzień. 
Zaraz zrobię sobie późno popołudniową kawusię i przysiądę do swojej księgi życia. 
Wczorajsze warsztaty zleciały pięknie, oczywiście moja książeczka zrobiła furorę i nikt takiej nie zrobił tylko ja, a inni mieli napisane coś na kartkach. :) 

sobota, 1 listopada 2014

1listopada...

Dzisiejszy dzień spędziliśmy razem z mężem.. Jest to dla nas trudny dzień.. W południe pojechaliśmy na cmentarz.. Nie mamy grobu naszego dziecka ale od poczatku mamy grób innej dziewczynki, na który chodzimy. Dzisiaj na cmentarzu przy grobie jak tak stałam to patrzyłam na rodziców z dziećmi i miałam łzy w oczach że my stoimy modląc się o nasze dziecko a inni są ze swoimi dziećmi :'(
Boże dlaczego nas to akurat spotkało?! :'(
Dzisiaj miałaby 6 lat..
W dodatku oglądaliśmy film o Agacie Mróz... Nie pierwszy raz ale znowu emocje były duże i nawet mój mąż uronił łzę nie jedną. Tylko myślę że dlatego że sam mógł kiedyś stracić mnie w wypadku samochodowym który przeżyłam w 2009 roku.
czas kończyć ten ciężki dzień.
Mam tydzień urlopu więc trochę ogarnąć trzeba w domu i we wtorek malowanie pokoiku dziecięcego :)
p.s. Jutro dokończę malowanie bajeczki na warsztaty :)
Dobranoc :)