poniedziałek, 29 września 2014

3 warsztaty i pierwsza wizyta w Smyku ;)

Dzisiejszy dzień miło rozpoczęłam u boku męża! :)
Zjedliśmy wspólnie śniadanie, wypiliśmy razem kawę i wyruszyliśmy przed 10 w drogę..

Najpierw odwiedziliśmy cmentarz, ponieważ miałam od "kogoś" piękne kwiaty takie jak stroik bardzo duży z róż, goździków.. w kolorach bieli, kremu i herbacianym to postanowiliśmy położyć je na grobie mojego męża dziadziusia, bo kiedy takie same miałam poprzednim razem to dostał je mój dziadziuś na grób.
Po cmentarzu wyruszyliśmy do Kielc.. na kolejne spotkanie w OA, oczywiście byliśmy za wcześnie, więc odwiedziliśmy Smyka i pooglądaliśmy wózki i łóżeczka :) Mój szanowny tak słodko wyglądał, kiedy przymierzał się do takiego czarno-zielonego wózeczka :)  Cudo! :)
Rano mąż mi nawet powiedział, że powoli musimy wynosić rzeczy z pokoju dzidziusiowego, bo trzeba będzie się wziąć za niego i przygotować! Tak się cieszę, że w końcu zaczął o tym mówić! :)
Dotarło do niego, że wkrótce zostaniemy rodzicami! :)

Warsztaty minęły nie wiadomo kiedy. Oboje się udzielaliśmy i to dużo! - nie tak jak na pierwszym spotkaniu! :D
Ogólnie to było tak o więziach i listy do rodziców były z podziękowaniem.. i o genogramie. :) Musimy się za niego zabrać, echh.. :) u mnie to pójdzie raz, dwa ale u męża ciężko będzie, bo było w jego rodzinie od strony mamy wiele rozwodów, bo z 7 rodzeństwa - 2 są w małżeństwie (w tym mama męża), jedno nie było w poważnym związku, a 4 po rozwodzie, więc trochę to komplikuje to sprawę ale damy radę :) 


Wybrałam już oficjalnie sówki i zamówiłam. 

Na zdjęciu poniżej są sówki poduszki, mają powyżej 30cm jakoś, zamówiłam tą po lewej :)

Tutaj dużo mniejszych sówek, a moja będzie pierwsza :) Są to sówki przytulanki, takie mniejsze :)

Już sobie wyobrażam jak będzie pięknie w pokoiku :) 


Dzisiaj nasze Panie z OA mówiły, że nie powinno dawać się imienia dziecku po dziecku, które zmarło, a jednak ja myślę, że tak bym chciała, bo to tylko symbolicznie no i przecież Zosia Aniołek nie urodziła się, więc nie będę jej idealizować, a chcemy dać naszej córeczce, na którą czekamy też Zosia ale to dlatego, że mężowi podoba się to imię i on tak zdecydował.. nie do końca jestem pewna, może jeszcze zmienię imię na inne, czasem jak zobaczy się dziecko to nie pasuje to wybrane tylko inne. Sama nie wiem, ach tyle dylematów i w ogóle.. 

Trochę Nas dzisiaj Panie z OA wszystkich zmartwiły, bo nasze warsztaty tak się trafiły, że wszyscy jesteśmy młodymi ludźmi w przedziale 25-35 lat mniej więcej i po prostu wszyscy chcemy jak najmłodsze dzieci.. i będziemy czekać długo.. :(  mam nadzieję, że los zechce tak, że dostaniemy dzieciątko szybko, a nie jako jedni z ostatnich albo i ostatni.. 
Ech.. 

Uciekam. 

piątek, 26 września 2014

Późną nocą..

Właśnie jest po 3 w nocy u mnie na zegarku.. 
Jestem w pracy oczywiście ale jakoś mimo ciężkiej nocy udało mi się wszystko ogarnąć, zostało mi jeszcze przygotowanie śniadania tak na prawdę (zajmie mi to jakąś godzinkę), a musi być gotowe na 7 rano, bo nasz hotel wydaje śniadania od 7-11.

Nie wiem czy już pisałam, że mam fisia na punkcie zakupów internetowych i nie internetowych w sklepach BUTIK i na stronie ebutik :) są tam ciuchy w moich rozmiarach, bo zazwyczaj ze względu na to, że jestem szeroka w ramionach, mam dobrze zbudowany biust i plecy muszę nosić 42-44 :/
tak więc właśnie mój kochany Butik posiada takie śliczne ciuszki na mnie i co najciekawsze są niskie ceny i bardzo często super promocje :) w ciągu roku wydałam u nich 1000zł - może to i szaleństwo ale przynajmniej mam w czym chodzić i praktycznie z każdej rzeczy jestem zadowolona. No ale mniejsza z tym - chciałam pochwalić się nowym zakupem, może zwariowałam ale się nie mogłam opanować, jest promocja i przecena z 199.99zł na 139.93 zł ^^ i kupiłam to:



Same napiszcie.. czy nie jest słodka?! :) boję się tylko, że będę w niej wyglądać jak MIŚ ale trudno! 

*********************

Mój mąż coraz więcej mówi o dziecku, czuję że dzięki warsztatom zaczyna docierać do niego, że zostaniemy rodzicami, bo dzidziuś w drodze - tylko czas nie określony. Na szczęście u nas nie czeka się baaardzo długo.. bo max do 2 lat ale to ponoć rzadkość. Mam nadzieję, że my również nie będziemy czekać kto wie ile.. :) 
W ogóle to ciągle marzyłam o dziewczynce.. w OA powiedzieliśmy, że nie ważna jest płeć, a wszystkie plany i przygotowania kieruję jakoś niby tak, że nie wiem czy będzie chłopiec czy dziewczynka, a kieruję się w stronę chłopca.. - dziwne.. :) i nawet wczorajszej nocy śnił mi się śliczny niebieskooki chłopiec o ciemniejszych włoskach, taki nie podobny do nas.. miał mniej więcej nie wiem.. pół roku?! Patrzył na mnie i śmiał się.. i tak zapamiętałam te wdzięczne oczka :) Ach.. chyba dużo myślę i mi się śniło :) 

Znalazłam dwa pluszaki, które zamówię za jakiś czas.. bo na razie całe uzbierane fundusze właśnie wydałam na bluzę.. hihi ^^

Zamówię ptaszka małego i sówkę ale większą (poduszeczkę)- już się umówiłam i czekam na nowe wzory :) POLECAM przy okazji! :)



W końcu udało mi się zdecydować i tak jak wspominałam będą w pokoju dzidziusia sówki :) - na pościeli, na ścianie, na firance (jeśli znajdę) i misie sówki - inne też będą ale chciała bym, aby to było takie zauważalne i bez przesady ;) 


Ostatnio na warsztatach było o pudełku wspomnień dla dziecka - chcę takie stworzyć i już rozmawiałam o tym z mężem - śmiać mi się chciało, bo siedzimy i tak o tym rozmawiamy- a mąż mówi do mnie, że mamy starą SKRZYNIĘ po jego pra dziadkach na strychu u teściów i może taka by była na to pudełko wspomnień - zapytałam się czy zwariował?! :D uśmiałam się z niego.. myślał, że nie wiem wózek i wszystko tam chować będę? jak powiedziałam, że małe pudełeczko wystarczy takie o po prostu normalne to był zbulwersowany, że mi się jego pomysł nie spodobał :D

**********************

Wychodzę z pracy po 7, a na kolejną zmianę przychodzę wszystkie 4 dziewczyny, bo jest i wesele i inna impreza. Dużo mają już naszykowane, bo musiałam porobić i takie tam bla, bla ;)
Położę się spać koło 8.oO i tak zleci mi calutki dzień, zrobię zupkę jakąś w południe i będzie wieczór, a w niedzielę znów przychodzę i znów będzie sprzątanie po weselu i 40 osób na hotelu i takie małe chrzciny, czyli mały zapierdziel. ^^ ale lubię swoją pracę :) 

*********************
Czas na mnie, poczytam co u Was i biorę się za dalszą pracę.. :)

czwartek, 25 września 2014

Hmm...

Dzisiaj rano wróciłam z pracy i położyłam się spać o 8.oO ale niestety mąż nie dał mi spać i obudził mnie po 11.. pierwszy raz od dawna tak miło mnie obudził.. dostałam buziaka, przytulił się do mnie i poprosił, żebym wstała, bo trzeba jechać na zakupy, a później do mamy (teściowej mojej). 
Wstałam i nawet nie zauważyłam, bo chodziłam z początku po domu bez okularów, więc z dalszej odległości nie wiele widziałam.. aż w końcu  założyłam okulary i zobaczyłam prezent od męża, tak po prostu, bez okazji..



Miło tak poczuć się kochaną i docenianą, a dziś mi nawet powiedział, że ślicznie wyglądam. Cieszę się, bo wiecznie nie ma na nic czasu i mało kiedy mi tak mówi, a jednak ostatnio coś się zmieniło i mówi częściej, a ostatnio nawet rano, kiedy byłam już w pracy dostałam miłego smsa "Kocham Cię mocno mój Kwiatuszku!" :) Dawno tak nie pisał. 
Z tego co mi się wydaje dzieje się tak po ostatnich warsztatach, które dobrze nam poszły. :) Oby tak dalej.

*****************

Znalazłam już wszystkie elementy do pokoju Maleństwa, a dziś nawet z teściową o tym rozmawiałam i było całkiem miło. Jutro rano umówiłam się z teściową na targ, mam zamiar kupić sobie drugą podobną sukienkę do tej, którą Wam pokazywałam i kardigan jakiś ładny, a myślę nad kurtką albo spodniami, bo kurtki w tym roku są śliczne ale ja w moim Butiku kupiłam sobie w tamtym roku i mam taki o - mały dylemat ;P

*****************

Uciekam na drinka (miętówka+cola) z mężem, czas na relaks.
Jutro znów idę do pracy na nockę i w dodatku będzie się działo, może przeżyję.. wrócę w sobotę rano, a muszę znowu być w niedzielę rano w pracy i tak w kółko.

Odezwę się niebawem, chociaż szczerze mówiąc nie wiem czy ktoś mnie czyta, czy nie i różnie to chce mi się pisać no ale w końcu prowadzę bloga głównie dla samej siebie. 

Pozdrawiam. 

wtorek, 23 września 2014

Przemyślenia...

Dzisiejszy dzień spędziłam w pracy. Ogólnie nie mam dobrego nastroju i częściowo jest to wina pogody ale w większości moja.. 

Tęsknię nadal i zawsze będę tęsknić za byciem w ciąży.. mimo, że ta najcudowniejsza chwila mojego życia trwała zaledwie 7 tygodni. Doskonale pamiętam co czułam, kiedy dowiedziałam się, że się udało i jestem w ciąży- bo tak bardzo pragnęliśmy zostać rodzicami, tak bardzo pragnęliśmy spłodzić owoc naszej cudownej miłości.. i udało się.! Nie rozumiem tylko dlaczego ta chwila trwała tak krótko, dlaczego los postanowił zabrać mi moje największe, najcudowniejsze szczęście i sens mojego życia. 
Leżałam w szpitalu 3 tygodnie bez ruchu, bo ciąża była zagrożona.. modliłam się do Boga i błagałam, żeby pozwolił mi zostać mamą mojego Skarba, którego miałam pod sercem.. ale Bóg miał dla mnie inne plany. 
Jeszcze kilka dni wcześniej zrobiono USG, lekarz pokazał mi na ekranie czarną kropeczkę - to była moja kropeczka-moja córeczka.. miała 6,8mm - nigdy tego nie zapomnę. 
Zaczęłam plamić pewnego wieczoru, kolejnego dnia zrobili bete i wyszło, że coś jest nie tak..
Lekarz powiedział, że ciąża obumarła i trzeba zrobić zabieg.. nie wierzyłam, płakałam i nie mogłam przestać.. to był koniec, moje życie straciło sens.. 
Kolejnego dnia (6grudnia) miałam zabieg.. po przebudzeniu na sali słyszałam bicie serca dziecka, okazało się, że znajduję się na sali przedporodowej, bo tak im jest wygodniej.. słyszałam bicie serca dziecka kobiety, która czekała na poród.. łzy lały mi się same.. jakby ktoś odkręcił kran.. sens mojego życia umarł, a wraz z nim ogromna część mojego serca - odeszły na zawsze - moje dziecko i kawał mojego serca. 
Myślałam po stracie o tym, żeby popełnić samobójstwo- tak właśnie.. właśnie tak. Na szczęście miałam przy sobie męża i właściwie to on pomógł mi z tym wszystkim. Pomógł mi przebrnąć przez to co się stało. 
Żałoba trwała prawie 6 lat.. do czasu, aż nie zdecydowaliśmy się na adopcję. To dało mi kopa i sens życia przywróciło, bo mimo badań, wizyt u lekarzy nie udało się zajść w ciążę, a tak bardzo pragnę mieć dziecko - swoje szczęście cudowne i kochane :) i teraz wiem, że będę mamą - mamą mojego dziecka :) 

Życie jest ciężkie i płata nam ciągle figle i ja to wiem, doświadczyło mnie życie bardzo tym, a także tym, że rok po stracie uległam wypadkowi - katastrofie lądowej - straciłam wtedy przytomność i ocknęłam się zaraz ale nie mogłam złapać tchu jakby coś mnie blokowało w klatce piersiowej - i pomyślałam, że umieram i straciłam przytomność - czułam jakby wtedy, że ktoś stoi obok, a przecież straciłam przytomność - nie wiem co to było, wiem też, że wtedy nikogo nie było w pobliżu, bo ratowali innych ludzi.. czułam i pamiętam jakby żółtą poświatę nade mną.. nie wiem.. nie wiem co to, kto to.. - wiem, że to coś lub ten ktoś "kazało mi" żyć i ocknęłam się i złapałam duuużo tchu i oddech już był, dopiero sama wstałam i zaczęłam uciekać z busa.. i wtedy jacyś ludzie mi pomogli wyjść.. 
To było coś dziwnego.. nie wymyśliłam tego i nie piszę tego, aby tak pisać jakieś dziwne rzeczy, a tak właśnie było.. 
Nigdy nie zapomnę żółtej świecącej poświaty.. - może umierałam ale coś kazało mi wrócić i żyć ?!
Może celem mojego życia jest adopcja dziecka i miłość i szczęście, mimo tego, że w życiu nigdy nie miałam lekko - może mam żyć? 

Teraz wiem, że chcę żyć - mam cudownego męża, cudownego pieska i będę mieć wkrótce cudowne dziecko.


poniedziałek, 22 września 2014

Kolejne warsztaty za nami.

Poniedziałek nr 2. 
Warsztaty przebiegły dzisiaj już normalnie, nawet oboje zaczęliśmy się udzielać i jestem zadowolona z zajęć. Mamy fajne Panie z OA, które prowadzą zajęcia i można dowiedzieć się nowych rzeczy i takich przydatnych informacji też jest sporo. :)
Właściwie to tyle w tym temacie, teraz czeka na nas trochę pisania, bo do napisania mamy list do rodziców na ich rocznicę i nie wiem jak się za to zabrać i co napisać, bo prawdę mówiąc to nie wiem co chciała bym tam napisać, wolała bym do każdego z rodziców osobno, bo co innego chciała bym mamie napisać, a co innego tacie. Moja mama jest jaka jest i po prostu nie mam z nią dobrych relacji z wielu różnych względów, a tata jakoś zawsze bardziej mnie rozumiał. 
Czekam na następne zajęcia.

Dzisiaj w drodze na zajęcia towarzyszyła nam paskudna zimna i typowo jesienna pogoda..


***********************

Wróciliśmy dopiero po 18:oo i nie mam najlepszego nastroju. Już nie wiem sama dlaczego. Chyba są czasem takie chwile, kiedy ma się dość tego czekania.. przecież już od tylu lat pragnę zostać mamą i ciągle i ciągle i ciągle nic.. :( 
Jest mi czasem tak źle. 
Jakby było mało mąż denerwuje mnie cały wieczór, sama nie wiem czy to ja jestem zdenerwowana, rozdrażniona tak ogólnie i smutna i wyładowuję się na nim i szukam zaczepki, czy on może też ma w tym swoje dwa grosze - ba! na pewno on też ma z tym coś wspólnego.. w końcu to nie tak, że jest nie winny i nic nie mówi, a ja na niego naskakuję ale on też tam coś do mnie burczy ciągle! Ech.. 

*********************

Zastanawiałam się nad takim Pudełeczkiem Wspomnień dla Maleństwa i może kupię takie, a może sama zrobię :) na pewno będą tam najważniejsze rzeczy dziecka tj. pierwsze buciki, pierwsza czapeczka, pierwsza malusia łyżeczka, pierwsze wspólne zdjęcie z nami, pierwsze śpioszki, ubranko ze chrztu świętego, wszystko to co najcenniejsze. Oprócz tego będę chciała prowadzić pamiętnik z ważnymi wydarzeniami, żeby kiedyś moje dziecko miało pamiątkę. Albo sama ja, bo wiadomo, że chłopcy nie zwracają uwagi do takich spraw, aż tak mocno jak dziewczynki, a nie wiem czy czekamy na Zosię czy na Piotrusia :) 

**********************

Wstępnie znalazłam już motyw pokoju dla dzieciątka i chcę bardzo, żeby pokój był w kolorach zieleni, jasnego drewna i bieli :) głównym motywem będą sówki i las jakby, bo chcę zamówić drzewko z sówkami i wiewióreczkami :) i mniej więcej będzie to tak.. 


Udało mi się dodatkowo znaleźć piękne ręcznie robione sówki pluszaki, interaktywną sówkę (+3miesiące), pościel do łóżeczka w sówki i może firankę z takim samym motywem. Nie chcę też, żeby w pokoju były wszędzie sowy, chcę nadać tylko taki mały akcent z sówkami i w trakcie zobaczę jak to wyjdzie ale teraz, kiedy póki co działa moja wyobraźnia to wydaje się, że będzie idealnie :)
Pokoik jest mały i w kształcie kwadratu. Znajdować się w nim będą: łóżeczko, szafa, wysoki regał i okrągły rattanowy fotel, w którym będę mogła siedzieć z moim maleństwem wieczorami :) 
Na regale będą misie i książeczki dziecięce, a na ścianie lub na regale chcę, aby stała ramka z naszym pierwszym wspólnym zdjęciem. Pokój będzie ciepły, przytulny i pełen szczęścia, bo będzie w nim najcudowniejszy człowieczek i najważniejszy człowieczek naszego życia :) 

Jesteśmy już tak blisko Ciebie Nasz Skarbie.. 
Niby tak blisko ale jednak jeszcze tak daleko.. 
Czekamy Syneczku/Córeczko na nasze pierwsze spotkanie.. 

piątek, 19 września 2014

Takie tam...

Piszę, bo mam taką potrzebę.. polubiłam pisanie tutaj i nawet zastanawiam się czy czyta mnie ktoś, kto się nie ujawnia? :) Tak po prostu. 
Dzisiaj miałam zabrać się za pracę domową z warsztatów, bo w poniedziałek już kolejne spotkanie przecież i chciała bym tym razem nie dać plamy! Ach.. muszę się wziąć w garść! :) 

Dzisiejszy dzień spędziłam nie specjalnie, bo wstałam rano, zawiozłam moją słodką psinkę do fryzjerki i wróciłam zaraz, bo odebrałam ją dopiero po dwóch godzinach, w między czasie wypiłam kawę :) ach.. i zadzwoniłam do mojego mecenasa. 
Jak się okazuje sprawa ma się trochę inaczej, niż przedstawił mi ktoś z kancelarii.. a więc ma się to tak, że jest po prostu to wszystko taką loterią, bo mogę się zgodzić na ugodę dlatego, że najprawdopodobniej sędzia da mi mniej albo tyle samo, niż proponuje ta firma, z którą walczę no- a dodatkowo do wyroku sędzia zleca też zapłatę odsetek za zwłokę czasu w takiej sytuacji, bo sprawa trwa już w sumie 5 lat z czego za każdy rok zwłoki odsetki to 2 tysiące - około. Mecenas dodał, że sam zdecydował by się na moim miejscu na ugodę pod warunkiem, że firma dołoży jeszcze do tego co proponuje 2 tysiące złotych, a jeśli nie to poczekał by na wyrok. Mam mętlik w głowie i nie mam pojęcia co robić! Jest to takie trudne wszystko.. i w końcu walczę "o swoje" echh.. 
Wieczorem dziś mieliśmy usiąść na spokojnie z mężem i uzgodnić co mamy robić, a tym czasem zadzwonił do męża po 18.oO telefon, że "służba wzywa", a że jest mundurowym to wyjścia nie ma, a najgorsze jest, że nie wiem czy wróci za kilka godzin czy może dopiero za 12h rano.. :( a ja rano idę na 9.oO do pracy, bo idę do obsługi wesela i wrócę dopiero po 24 godzinach, a mąż w niedzielę do pracy idzie, więc zobaczymy się wieczorem w niedzielę. :) Cudownie.. pf.. :(

Marudzę.. nie wiem czy ktoś to czyta i czy nie zanudzam ale właściwie piszę to też dla siebie.. miło się wygadać - nawet samej sobie.

*****************************************

Teraz z innej beczki - tej właściwej. :) 
Oglądałam ostatnio ręcznie robione sówki i postanowiłam zamówić jedną (na razie) dla Maleństwa! Będzie to śliczna, kolorowa sówka poduszka i ma jakieś 40 cm. :)

Postanowiłam już, że pokoik Maleństwa będzie z motywem sówek (najprawdopodobniej) tak czy siak w pokoju na pewno będzie ich kilka :) są słodkie, podobają mi się. 

Przygotowałam nawet projekt pokoiku dzidziusiowego, tylko trzeba go zrealizować :) 
Jeszcze jedna rzecz jaką chcę kupić to - buciki.. spotkałam takie, które mi się podobają.. nie wiem czy trafię, że będą dobre albo i może za małe ale chcę, aby to był taki symbol i pierwsze kupione buciki :) po prostu.. tak chcę.. :) 

*************************************

Moja Beti po metamorfozie..


Lubię ją taką "misiową" ale słodka jest też taka ślicznie obcięta - jak laleczka ;) 


A tutaj miałam pokazać się w sukience, więc proszę..

Ogólnie to mam duży biust i dobrze zbudowane i szerokie ramiona, więc nie przepadam za tak odkrytym dekoltem ;P ale może być. ^,^


czwartek, 18 września 2014

Nie chwal dnia przed zachodem słońca..

...i to tak dosłownie, że bardziej się nie da!
Dzisiejszy dzień spędziłam śpiąc po nocy do godziny 13:oO, a później kiedy wstałam wypiłam kawusię i usiadłam przed komputerem, czekając na męża, który wrócił po 16 z pracy. Zjedliśmy obiad, który przygotowałam w trakcie i pojechaliśmy na wieś do teściowej, bo teścia obecnie nie ma w domu. :) 

Wypiłam tam kolejną kawę i zadzwonił telefon, który popsuł mi ten piękny i radosny dzień, w drodze na wieś powiedziałam nawet mężowi, że czuję w końcu - od czasu poronienia- czuję się pierwszy raz na prawdę szczęśliwa i jest mi wesoło!!! 

        Na zdjęciach poniżej "wsiowy" kot Raisa i moja Beti :)



Najwidoczniej długo cieszyć się nie miałam, bo pisałam Wam kiedyś w postach, że jadę na rozprawę związaną z moim wypadkiem. Jak się na dzień dzisiejszy okazuje wiele się zmieniło, bo od kwoty którą mam wygrać nagle będą cięcia, bo to, bo tamto.. jutro będę dzwonić do Sz.P. który mnie wielce reprezentuje, bo nic już nie wiem, a w dodatku firma, z którą walczę o odszkodowanie nagle chce mi wypłacić 30tysięcy w  formie ugody i tak, żeby nie czekać na wyrok sądu.. czyli może jednak jest w tym taki sens, że firma z którą walczę boi się, że wygram? i dlatego daje tyle pieniędzy jako ugodę? ? ? Myślę, że tak czy siak będę chciała walczyć do końca skoro tyle już wyczekałam to doczekam do 27 stycznia 2015 - bo wtedy będzie wyrok. 
Popsuło mi to humor tym, że jak się okazuje kancelaria, która mnie reprezentuje nagle zmienia coś i mówi nie tak jak miało być odnośnie zapłaty. Echh.. 

Kilka zdjęć z wycieczki do teściów...






I na sam koniec dodam zdjęcie, na którym jest szafa do pokoju dzidziusiowego :) a na szafie wisi sukienka, którą dzisiaj dostałam od teściowej.. byłam mile zaskoczona :) chyba pierwszy raz dała mi coś BEZ OKAZJI. Cieszę się bardzo.. :) 


środa, 17 września 2014

Nowe spojrzenie na świat..

Dzisiejszy dzień jakiś ciężki, mimo pięknej pogody za oknem siedzę w domu. Wybrała bym się z chęcią z Beti na spacer, jednak idę do pracy wieczorem - na noc. Mój mąż jest w pracy, więc mam czas na rozmyślenia. Ostatnio strasznie mnie zdenerwował tym wszystkim po warsztatach, bo zamiast mnie wspierać to on jak zwykle zrzucił całą winę wszystkiego na mnie i koniec, nie dało się już nic powiedzieć. Taki jest i już, bardziej go nie zmienię. Uparty jak osioł i zawsze we wszystkim postawi na swoim. Nie mam jakoś ochoty rozmawiać z nim i w ogóle widzieć go, może nerwy i emocje związane ze wszystkim co nas otacza ostatnio powodują, że tak się zachowuje i ja i on ale ja wolała bym wszystko wyjaśniać zawsze rozmową, a On nie. 

Byłam dzisiaj u Optyka i odebrałam swoje nowe oczy. Zawsze nosiłam soczewki kontaktowe, jednak moje oczy właśnie odmówiły posłuszeństwa i ciągle miałam zaczerwienione oczy, no po prostu zapalenie spojówek, więc dla dobra oczu musiałam przemóc się do okularów.. wybrałam "swoje oczy" spośród chyba 50 mierzonych okularów.. ;) w końcu je odnalazłam.. wyglądam dobrze, a to najważniejsze!



Oczywiście jak za każdym razem, kiedy staram się coś tutaj napisać - moja Beti wlazła mi na kolana i rozłożona śpi na całego, więc muszę siedzieć mniej wygodnie i uważać, żeby zbytnio się nie poruszyć, bo zaraz się psina obrazi, że jej nie chcę i pójdzie sobie z fochem na resztę dnia albo zrobi np. kupcie na dywanie ^^ ach.. jak ja ją kocham. Właśnie umówiłam ją na piątek rano do fryzjera, żeby tak póki ciepło doprowadzić ją do ładu, żeby wyglądała jak należy, bo zarosła jak "dźwiedź" ;) 




Miałam kiedyś napisać coś o sobie, więc korzystając z okazji napiszę, że.. 
Mieszkam od urodzenia w małej miejscowości nie daleko Kielc, mam 26 lat.. skończyłam studia Fizjoterapii. Nie pracuję w zawodzie, bo ciężko znaleźć pracę na cały etat, wszędzie tylko same zlecenia, oprócz tego skończyłam dodatkowo szkołę masażu 2letnią i kursy związane z zawodem. Tak więc 2 lata temu zaczęłam pracę w nowo otwartym hotelu w mojej miejscowości na recepcji, jako kelnerka i w ogóle no tak wielo-funkcyjnie jesteśmy ale nie narzekam, bo pracuję na czas określony na całym etacie w zmianach po 12 h. Czasem wpadnie dodatkowo kasa z napiwków albo za wesela, bo wtedy pracuje się po 24h. Jest dobrze i mam świetnego szefa, a kierowniczka jest bardzo w porządku i co dla mnie ważne popiera moją chęć zostania mamą adopcyjną, więc w ogóle nie mam z tym problemów. 
Uwielbiam zwierzęta, a w szczególności Yorkshire Terrier, a jednego mam nawet jak wiecie. :) Czasu wolnego za wiele nie mam ale kiedy jakiś się znajdzie to jeździmy z mężem na rowerach albo siedzimy na rybach. Lubię czytać książki, kiedy tylko mam czas i mam zamiar zakupić jakieś lektury o adopcji, bo ponoć warto. 
Jestem spokojną, cichą i wstydliwą dziewczyną ze swoimi kompleksami dotyczącymi wyglądu, bo od kąd pamiętam moja mama wywierała zawsze na mnie presje na tym punkcie.. niestety, a wypadek w jakim brałam udział też pozostawił coś na pamiątkę na mojej twarzy.. I tak mi zostało. 
Noo.. jestem jaka jestem. Moim największym marzeniem na chwilę obecną jest zostanie mamą - mamą adoptusia. 
Inne marzenia.. kiedyś chciałam skoczyć na bungee ale wypadek uniemożliwił mi to, bo bała bym się o swój kręgosłup. Kiedyś chciała bym pojechać do Indii.
W planach mamy zakup domku na wsi i może kiedyś zrealizujemy to marzenie. Zobaczymy co czas pokaże. 
Więcej o sobie nie będę pisać, bo nie chcę zanudzać. :) Ot cała ja. Taka - normalna.   



Trochę o sobie napisałam. Zapomniałam dodać, że jestem okularnicą od dziś :) 
Na zdjęciu widać jakie piękne u mnie słoneczko dzisiaj. 

Jutro zamiar mam zabrać się za zadania domowe z warsztatów. :) Chcę, żeby udało nam się wszystko! 
Chcę być mamą.!

poniedziałek, 15 września 2014

Po I spotkaniu...

Wróciliśmy nie tak dawno. I jakoś nie wiem co mam napisać.. wrażenia po spotkaniu mam jakie mam, właściwie wszystko było ok, do czasu, kiedy podczas rozpisywania pewnej rzeczy  - bo każdy coś mówił - zapytano mnie o to co ja myślę, a ja nie potrafiłam nic powiedzieć.. Masakra.. głupio mi było, bo nic się nie odzywałam.. ani ja, ani mój mąż.. milczeliśmy jak zaklęci.. Może źle nas odebrały Panie prowadzące? Nie wiem.. wiem, że jest mi smutno, bo ja już tak mam, że nie potrafię tak w grupie rozmawiać i odzywać się, bo należę do osób skrytych, cichych i takich, które raczej siedzą w kącie.. mój mąż też właściwie. Inaczej kiedy jesteśmy my i Panie z OA, a inaczej kiedy słucha nas 14 osób.. Oby następnym razem było lepiej, bo inaczej to nie wiem.. :( 
Ogólne podsumowanie.. wiele nerwów podczas drogi, kłótnia z mężem i jego złość, że TO JA nic się nie potrafiłam odezwać, bo przecież MNIE pytały Panie, a nie jego! Ale mógł się przecież coś odezwać! :( 
Dobrze, że chociaż powiedziałam coś "O NAS".. dobre i to. 
Pokłóciliśmy się tylko i tyle. Ech.. nie chce mi się pisać nic więcej, inaczej sobie to wyobrażałam, a tym czasem milczałam jak zaklęta! :(

niedziela, 14 września 2014

Niedziela...

Dzisiejszy dzień zleciał jak szalony nie wiadomo kiedy.. co prawda obudził mnie mąż o 9.oO ale zaraz po śniadaniu pojechaliśmy wszyscy - Ja, Mąż i Beti - do teściowej na wieś, a tam razem z teściową zeszło nam calutki dzień w kuchni, bo trzeba było zrobić obiad i piekłyśmy cały dzień pierożki pieczone takie z farszem mięsnym i drugi z kapustką i grzybkami, które zbieraliśmy z mężem w lesie jakiś czas temu :) 
Zaczęłyśmy dokładnie gotowanie najpierw o 12, a koniec wszystkiego nastąpił po 19.!! ;)


Tutaj w trakcie robienia..

 A tutaj już część gotowych..



W między czasie- kiedy się piekły - musiałam wychodzić z moją psiną na podwórko, aby mogła pobiegać na powietrzu ;) Pogoda dzisiaj u Nas była cudowna, świeciło słoneczko i można było się w ciszy i spokoju zrelaksować na krótkich co prawda ale spacerkach. 
Teście podwórko mają wspaniałe, bo podwórko się kończy z jednej strony i graniczy z.. RZEKĄ! :) Coś wspaniałego.. w dodatku na podwórku mają dwa oczka z rybkami i mnóstwo zieleni.. więc można tam być, być i być.. w trakcie spacerków z Beti po podwórku zerwałam kilka świeżych jabłuszek, a dalej rosną poziomki i też było dużo owocków, więc podjadłam :)


Moje psisko spacerujące po podwórku..


Spotkałam nawet Pana Bociana na podwórku ;) 

 No i "JA" podczas spacerku.. :D..



Tak właściwie cały dzień zleciał, nic więcej się nie działo. Teściowa nawet pytała o całą procedurę adopcyjną, bo chciała się dowiedzieć co i jak. Miło się rozmawiało, a to jednak ważne. :) 

**********************


Już jutro o godzinie 14:oO zaczną się nasze warsztaty w OA.! Ach.. nie mogę się doczekać i denerwuję się bardzo, bo nie wiem jak to będzie! Mam nadzieję, że inne pary też będą sympatyczne, a ciekawe czy ktoś w naszym wieku będzie, tj. podobnym wieku.. Pani z OA mówiła, że w tej grupie będziemy najmłodsi! :) Nerwy są straszne! Trzymajcie kciuki.!
Znikam, bo czas położyć się.. pewnie spać nie będę mogła, bo zawsze tak mam jak dzieje się coś ważnego w moim życiu i denerwuję się. 


sobota, 13 września 2014

Szpital w domu...

Tak czułam, czułam i doczekałam się.. Dopadło mnie przeziębienie, gorączki nie mam ale czuję się źle, mam katar i to mi dokucza najbardziej i boli mnie głowa.. przeziębienie na całego, a w dodatku razem ze mną złapało w tym samym czasie mojego męża. Więc dziś cały dzień leżymy albo kręcimy się po domu, a wyglądamy jak jakieś zombie. 
W między czasie pojechałam tylko do apteki po leki i do rodziców, bo babcia zrobiła pyszne i najlepsze na świecie pierogi z mięsem, barszczyk czerwony i wspaniałe śledzie. 

Czas obejrzeć coś, wypić herbatkę i poczytać blogi :)

Zastanawiałam się nad tym czy może nie napisać czegoś więcej o sobie ale nie wiem czy ktoś zechce to czytać. 
Najważniejsze już napisałam..

Cieszę się bardzo, że mam trzy dni wolne teraz, bo dopiero we wtorek idę do pracy, a więc odpocznę i miejmy nadzieję dojdę do siebie, bo nie wyobrażam sobie wyglądać tak jak teraz w pracy. 

Poniedziałek to ważny dzień dla Nas obojga, w końcu zaczynamy kolejny etap wszystkiego co związane z naszym maleństwem.. Pewnie pierwsze spotkanie na warsztatach jest bardziej zapoznawcze i informacyjne ale najważniejsze, że już zaczynamy i nie musieliśmy długo czekać na warsztaty jak w innych OA.

Nasz zestaw wieczorny..



 Tutaj ja i moja Betusia leżakujemy.. 



czwartek, 11 września 2014

Udało mi się w końcu ujarzmić swojego bloga, oczywiście za wyjątkiem szablonu, który chciała bym jeszcze jednak zmienić, aby był bardziej taki "Mój". Na chwilę obecną wydaje się być w porządku.
Dzisiejsza noc w moim wydaniu jest po prostu - bezsenna - bo spędzona w pracy. Zrobiłam co do moich obowiązków należało, a część dalsza dopiero po 4:00 - w pracy jestem od 19 do 7 :)
Moim zamiarem po pracy jest prysznic, a później sen, bo już o 11 muszę wstać (całe 3 godziny spania!). Wszystko dlatego, że ostatnio kiepsko znoszę noszenie soczewek, boli mnie szczególnie prawe oko i często dochodzi do podrażnienia, bo ileż można chodzić w soczewkach NON STOP?! Czas nadszedł najwyższy żeby przeprosić się z okularami- które oczywiście muszę zamówić ;) 
Dalej mój dzień będzie zapowiadał się w kuchni, bo planuję "Domową Ogórkową" na obiad, a później znów położę się na chociaż 2h, bo idę na kolejną nockę, a będzie się działo. 

*****************************************************************

Poniedziałek, godzina 14:00 - będziemy na warsztatach w naszym Kieleckim OA :) Pierwsze spotkanie to będzie i zastanawiam się nad tym co będzie, jak będzie, czy spotkamy parę podobną do nas, żeby po prostu złapać z kimś lepszy kontakt i w ogóle jak to będzie wszystko wyglądać? 
Mniej więcej wiem co i jak ale jednak są emocje i nerwy. 
Zastanawiam się czy trzeba tam "coś" wiedzieć, ogólnie o dzieciach i o adopcji.. tzn. nie wiem czy pytają o coś, czy tylko mówią itp. a później przywozi się pytania, które dają z sesji na kolejne zajęcia?! 
Ajjj.. coraz więcej emocji :) 
Vstka wiem, że też się denerwujesz ale damy radę. Miło, że prawie wspólnie zaczynamy warsztaty i cieszę się bardzo, że jesteśmy na podobnym etapie starań :) Damy radę! I wszystko będzie dobrze!!! :) 

*******************************************************************

Zrozumiałam na prawdę, że nie mam biologicznego dziecka, bo moje dziecko jest gdzieś albo będzie, że wkrótce się spotkamy.. że gdyby nie brak ciąży mogli byśmy się minąć z przeznaczeniem.. a przecież moim przeznaczeniem jest właśnie TO DZIECKO - to na które czekamy!!! <3


**********************************

Taka u nas ostatnio ponura pogoda.. nic, tylko zamknąć się w domu z kubkiem gorącej herbaty i kocykiem przed tv. My jednak póki się da - walczymy dzielnie z pogodą - jeździmy na ryby, kiedy tylko jest wolna chwila.. a jak widać pogoda jest jaka jest i nie ustępuje.. 
Przez pogodę to i nastroje zmienne..




wtorek, 9 września 2014

A jednak wrzesień.....

Dzisiejszy dzień był od samego rana bardzo nerwowy, wstaliśmy o 6:oO i przed 7:oO wyjechaliśmy w kierunku Warszawy na rozprawę. Droga też była nerwowa, bo niestety pogoda nie dopisywała i padało bardzo, bardzo.. praktycznie przed samą Warszawą dopiero deszcz przestał lać! :/
Na miejsce dojechaliśmy na godzinę 11 i zaraz po nas dotarł mój adwokat, taki młodzieniaszek, chyba bardziej stresował się niż ja. Oczywiście na sali Sędzia to była kobieta, musiałam opowiedzieć wszystko, zadawała pytania, popłakałam się chyba 3 razy ale to dobrze, bo w końcu walczę o swoje pieniądze. Z tego co mówił adwokat to widział, że Pani Sędzia była bardziej za mną, nawet zgodziła się na jeszcze jednego biegłego lekarza neurologa :) mimo, że prosiła tamta strona, z którą walczę, aby oddaliła nasz wniosek to jednak odroczyła wyrok do 27.01.2015r. i wtedy będzie ostatnia rozprawa i ogłoszenie wyroku, a ja w między czasie muszę jeszcze pojechać na badanie biegłego. Oby było dobrze. Zobaczymy w styczniu. 

*********************************************

Kiedy ja weszłam o godzinie 12:00 na rozprawę nie zdawałam sobie sprawy z tego, że dzwonią do Nas z Ośrodka Adopcyjnego Panie w sprawie takiej, że.. ale to za chwilkę. :) 
Mój mąż nie wchodził na salę, poprosiłam go o to, bo wiem, że stresowała bym się jeszcze bardziej. Poszedł do auta, poczytać gazetę i zaczekać na mnie :) oczywiście w tym czasie zadzwonił do niego telefon i okazało się, że to Panie z Ośrodka z informacją, że jeśli tylko chcemy to zapraszają nas już 15.09. na warsztaty do Kielc do OA :) na godzinę 14:00.. wcale się nie denerwuję.. w ogóle pewnie będziemy najmłodsi, przecież ja mam 27, a mąż 29 :) Same Panie z OA mówiły, że najmłodsi jesteśmy jak do tej pory ale są do nas pozytywnie nastawione i dobrze o nas myślą i całkiem poważnie oczywiście. 
Mogę śmiało stwierdzić, że w naszym Ośrodku panuje super atmosfera i miło nas przyjmują od samego początku, wiem też, że tak pozostanie, bo po prostu mamy znajomych i adoptowali dzieciątka w tym samym Ośrodku. :)
Jestem szczęśliwa, wiem że czas zbliża nas do naszego Skarba, wymarzonego, wymodlonego, upragnionego Skarba, którego kochać będziemy na pewno od pierwszej chwili!!! :) 

Nastąpił inny obrót spraw odnośnie imion dla dzieciątka.. dziewczynka będzie mieć na imię na pewno Zosia, natomiast chłopiec to miał być Jonatan ale postanowiliśmy, że damy mu imię takie jak mój mąż ma na drugie, po prostu Piotruś :) 

Więc Maleństwo.. będziesz albo Zosieńką albo Piotrusiem :) Czekamy!!! <3

Dziękuję Wam za miłe słowa, wsparcie i w ogóle za to, że ze mną jesteście. :) 

A tym czasem uciekam na Hells Kitchen ^^

poniedziałek, 8 września 2014

Czas przecieka przez palce jak woda i nie da się go zatrzymać...




Piszę to myśląc o wszystkim co związane z moim życiem.. Chodzi o zostanie mamą, o coś wspaniałego czego nie mogła bym pewnie nigdy doświadczyć, gdyby nie możliwość adopcji. Nie mogę się doczekać tego cudownego dnia, kiedy dane będzie mi spotkać się z moim dzieckiem.. Znalazłam jakiś czas temu cudowne słowa i zapisałam sobie w notesie, który zawsze noszę przy sobie, żeby czasem nie zapomnieć, bo są to cudowne słowa, które wzbudzają we mnie wielkie emocje: 

"Proszę nie pytajcie, czy można kochać adoptowane dziecko jak swoje własne. 
Nie wiem jak kocha się urodzone przez siebie dziecko. Nie dowiem się. 
Zapewne każdego człowieka kocha się nieco inaczej. 
Wiem jak kocham swoje dziecko. 
Wyżebrałam je, wymodliłam, wycierpiałam. 
W bólu rodzi się dziecko.
Moje też.
Moje własne. "

Kiedy czytam te słowa to tak jakbym czytała dokładnie samą siebie w przyszłości.. ja już wiem, że będę kochać dziecko, które będzie mi dane, bo to będzie nasze dziecko, urodzę je sercem.. to będzie tylko nasze wyczekane, upragnione, najukochańsze dziecko! 

Zaraz po poronieniu i przez kolejne lata bezowocnych starań nie było dnia, żebym nie myślała o swoim dziecku, które straciłam, zastanawiałam się każdego dnia dlaczego tak się stało, dlaczego poroniłam, dlaczego ja i co takiego zrobiłam, że mnie to spotkało.. 
Teraz, dziś już wiem, że los pokierował moim życiem być może w ten, a nie inny sposób dlatego, że miało mnie to nauczyć życia, bo stałam się mocniejsza, silniejsza, pewniejsza siebie, dzięki temu wszystkiemu co mnie spotkało zrozumiałam ja i mój mąż również, że jesteśmy na prawdę dla siebie, wiele razem przeżyliśmy złego jak i dobrego.. Dzięki temu jak potoczyło się nasze życie, dzięki temu również, że nie mamy biologicznego dziecka zaczęliśmy podążać drogą adopcji i czekamy na dzieciątko, które będzie urodzone właśnie dla nas, bo zadzwoni kiedyś TEN telefon i usłyszymy, że JEST DLA NAS DZIECKO.! 
Adopcja towarzyszyła mi od młodszych lat, więc gdzieś w głowie zawsze odbijało się echo adopcji, jednak gdyby nie to jak potoczyło się nasze życie, może nie zdecydowali byśmy się na adopcję i stracili byśmy szansę na spotkanie się z "Naszym dzieckiem", bo ono będzie nasze od samego początku. Nasze dziecko urodzone sercem! 
Nie mogę się doczekać.. i najważniejsze, że mój mąż też.. :) Wierzę, że będziemy szczęśliwi, że będziemy cudowną i kochającą się pełną rodziną, kiedy dzieciątko zagości w naszym domu. 
Czekamy na Ciebie Skarbie.. <3

*********************************

Jutro jedziemy razem z mężem do Warszawy na sprawę w sądzie. Ze względu na wypadek, w którym niestety brałam udział w 2009r. sądzę się z firmą, która ma mi wypłacić odszkodowanie, ponieważ uznałam, że wypłacili mi za mało biorąc pod uwagę obrażenia jakich doznałam i fakt, że w przyszłości będę chciała dokonać operacji plastycznej twarzy, bo mam bliznę, która wpływa bardzo na mój stan psychiczny. 
Denerwuję się bardzo.. będę musiała wrócić pamięcią do tego dnia.. są to bolesne wspomnienia, bo osoba która prowadziła była osobą, którą znałam i równie dobrze to ja mogłam zginąć.. ból serca i smutek rozdzierają mnie od środka, kiedy pomyślę co się stało.. ciężko mi o tym mówić, bo są to bolesne chwile dla mnie, a do dnia dzisiejszego niosę ten ból na sobie i to dosłownie, bo nie ma dnia, żebym nie odczuwała bólu kręgosłupa, który miałam złamany i gdyby nie cud i los, który nade mną czuwał mogło by mnie dziś już nie być na tym świecie.. 
Denerwuję się samą drogą samochodem, bo mam 300km do Warszawy, na szczęście mój mąż będzie prowadzić, niestety ja i tak boję się jeździć, bo ciągle wydaje mi się, że coś może się stać. 
Idę się przygotować. 

Popołudniu przygotowałam sobie pyszną białą kawę z lekką pianką i cynamonem.. pyszności.. zaraz znów przygotuję sobie kolejną i pomyślę o naszym dziecku.. ^^



sobota, 6 września 2014

Kolejne dni mijają.....

Dzisiejszy dzień spędzam sama, nie mam zamiaru nigdzie wychodzić, a może jedynie z psem na spacer.. 
Za oknem piękne słońce i cieplutko, Beti obecnie wygrzewa się na słońcu na balkonie :) lubi to najbardziej :) 
Gotuję sobie właśnie kalafior na obiad i rozmyślam o tym wszystkim i o swoim życiu... 

Nigdy nie było łatwo i zawsze coś było jednak nie tak.. 
Początki mojego związku z mężem też były ciężkie.. najpierw moi rodzice nie chcieli, żebyśmy się spotykali i długo by opowiadać dlaczego.. po prostu taką mam rodzinę.. uważali, że zasługuję na jakiegoś bogatego faceta, który da mi wszystko (tj. pieniądze) ale ja chciałam mojego męża i postawiłam na swoim.. wzięliśmy ślub i moi rodzice nie mieli nic do powiedzenia! :) 
Kiedy zaszłam w ciąże nasze szczęście długo nie potrwało, bo poroniłam, wtedy też nie było łatwo.. byłam w żałobie, miałam depresję po stracie najukochańszego dziecka, serce pękło mi na miliony kawałków.. cierpiałam w każdej sekundzie swojego życia, a kiedy dowiedziałam się, że młodsza siostra mojego męża będzie mieć dziecko z "wpadki po prostu" pogrążyłam się jeszcze bardziej w swoim cierpieniu.. mąż nie miał ze mną lekko.. a u nas ciągle nic, nie było ciąży, lekarze nie pomogli, ciągle i ciągle nic.. tylko, że nadszedł czas, kiedy ta sama siostra męża zaszła w drugą ciążę, a u nas było tylko jeszcze gorzej.. Było mi przykro, kiedy teście cieszyli się z jej dzieci, a mnie traktowali jakby nic nie wydarzyło się.. tak mnie to bolało, że nikt nie zwracał na mnie uwagi.. przepłakałam tak wiele nocy.. 
Jakby było tego wszystkiego mało rok po poronieniu jadąc busem na zajęcia uderzyła w bus rozpędzona cysterna.. cudem przeżyłam. Po wypadku wcale nie było jakoś lepiej, bo nadal cierpiałam z powodu braku dziecka, a przez złamany kręgosłup pół roku nie mogłam w ogóle zajść w ciążę ze względów zdrowotnych.. a później minął kolejny rok, drugi.. Od czasu poronienia minęło tyle lat.. w Sierpniu tego roku moje dziecko skończyło by już 5 lat.. 
Czasem wspomnienia tak bardzo mnie bolą.. Zastanawiałam się kiedyś, czy może los tak chciał, że tak się stało, że wzmocniło to nasze małżeństwo.. w końcu mąż zawsze przy mnie był i wspierał mnie.. raz bardziej, raz mniej ale był, wspierał i kochał mnie każdego dnia.. Kiedyś sam przyznał, że w pewnym momencie miał mnie po Naszej stracie tak dość, że myślał o odejściu ode mnie, jednak wygrała miłość, nadal jesteśmy razem, a dziś wiemy, że zostaniemy rodzicami adopcyjnymi, chcemy nimi zostać i wiemy, że najwidoczniej tak miało być, może wtedy w wypadku dostałam szansę na wspaniałe życie.. i w jakimś celu nas to wszystko spotkało. Pewnie dlatego, żeby dać nam więcej sił na dziś.. na jutro.. bo..
 ..teraz jesteśmy silni, pewni i wiemy czego chcemy od życia. Kochamy się i równie mocno będziemy kochać naszego cudownego Adoptusia, na którego czekamy z utęsknieniem :) <3


środa, 3 września 2014

I już po wizycie Pani z Ośrodka........

... Przyjechała do Nas dzisiaj z samego rana busem, a mąż odebrał ją z przystanku i przywiózł do domu. Ja w tym czasie wstawiłam wodę na kawę ze względu na wczesną godzinę byłam przygotowana na śniadanie w razie potrzeby ale jednak nie było trzeba. Pani B. otworzyła swój zeszyt i notując sobie coś po prostu z nami rozmawiała. :) Podałam kawę i szarlotkę z lodami i bitą śmietaną - była zachwycona i w ogóle spotkanie przebiegło właściwie pomyślnie. Zaskoczyła nas tylko pytaniem o bliźniaki, czy byśmy jednak nie chcieli, a przecież zaznaczaliśmy od początku i nawet tam inna Pani z OA też mówiła, że Nam to na razie jedno dziecko, a tutaj dziś takie pytanie czy dwójki byśmy nie chcieli.. ?! :) Powiedziałam, że woleli byśmy jedno, ale gdyby były np. bliźniaki to zapewne zdecydowali byśmy się, bo myśleliśmy o bliźniakach, a szczególnie mąż :) 
Właściwie Pani była u nas 2 godziny, po czym zapytała co robimy dziś po południu, więc powiedzieliśmy, że wybieramy się do Kielc na zakupy i mamy kilka spraw do załatwienia, a ona wtedy, że zabrała by się z nami jak to nie kłopot, bo tak musiała by busem.. :) i samo wyszło i nie musieliśmy proponować, że ją odwieziemy :) Całą drogę rozmawialiśmy miło :) i tak zleciało. 
Powiedziała, że jesteśmy na wrześniowe warsztaty ale dopiero po zebraniu się komisji zadzwonią do Nas i najważniejsze, że bardzo poważnie o nas myślą i w ogóle podobało jej się mieszkanie i stwierdziła, że tylko od Nas wychodzi tak najedzona :D - oprócz szarlotki były też ciasteczka i wgl.. :) 
Myślę, że możemy być spokojni. Mam nadzieję :) Od znajomych adopcyjnych rodziców słyszeliśmy, że ta Pani jest bardzo w porządku, więc czekamy. :)
Czekamy na dzidziusia. 
Vstka gratuluję wrześniowych warsztatów :) My pewnie też na wrześniowe ( oby) więc podobnie będziemy oczekiwać :) 
Idę, jestem padnięta, a jutro do pracy.. :)