czwartek, 21 maja 2015

Nerwowy czas...

Witajcie Kochane...

Nie odzywałam się znowu kilka dni, ponieważ nadal mam uszkodzony swój komputerek, a wpisy z telefonu jakoś mnie nie satysfakcjonują. 
Dzisiaj za oknem.. DESZCZ i paskudna pogoda, bo taka jesienna, depresyjna.. i własnie taki sam humor towarzyszy mi.. złe samopoczucie i nic więcej. 
Chodzę już właściwie od wczoraj jakaś przygnębiona i rozdrażniona bardziej, niż zwykle. 
Ciągłe czekanie powoli daje się nam obojgu we znaki. Ciągle sprzeczamy się o coś, a wczoraj to już była masakra.. kłótnia na całego. Zapadła cisza. 
Co u nas na prawdę rzadko się zdarza. Jakoś zazwyczaj zaraz odzywam się do męża, a tym razem niestety nic z tego. Cisza, do odwołania. Może i lepiej.
Ach.. nie będę już więcej pisać o tym wszystkim, co dzieje się między nami.. jakoś nie mam natchnienia. 


Malutka własnie leżakuje w wózku obok mnie i zajada swoje łapki. Ostatnio jest to dla niej najciekawsze. Dzisiaj zaskoczyła mnie niesamowicie, bo od rana (czyt. godz. 10:00) zaśmiewała się, bo odkryła chyba najwidoczniej, że potrafi wydawać inne dźwięki jak tylko: kk, hh, agu, gugu, aaa, jeej i krótkie ha :D
Słodko brzmi taki krótki śmiech z jej usteczek :) ale zawsze po nim pokasłuje, najwidoczniej może nie do końca sobie z tym radzi. 

Póki była piękna pogoda korzystałam spacerując z córcią. Najwięcej czasu byłam na spacerach. 
Właśnie o to poszło między mną i mężem głównie.. Uważa, że NIC ale to NIC nie robię, nie sprzątam, nie gotuję.. co prawda on mi pomaga ale od zawsze tak było, więc uważam to akurat za normalne, a oczywistym jest, że teraz dziecko jest numerem jeden. Złości mnie swoim zachowaniem właśnie mówiąc tak i docinając mi na każdym kroku.. wtedy tym bardziej odechciewa się wszystkiego. 

Dzwoniłam kiedyś do OA ale Pani, która zajmuje się nami stwierdziła ze średnim humorem , że przecież nie my jedni jesteśmy i mają tyyyyllleee spraw, że nie miała czasu kontaktować się z sądem, w naszej sprawie.. 
Kazała czekać cierpliwie i ma się kontaktować, kiedy czegoś się dowie. 
Czyli kiedy? Miesiąc, dwa? A może za pół roku? 
To mnie zaczyna przerastać, martwię się, nie mogę spokojnie spać, bo tylko siedzę i myślę.. albo kiedy już zasnę to śnią mi się jakieś głupoty. 

Jak zwykle piszę chaotycznie ale ciężko się skupić, kiedy brzdąc oczekuje, aż go przewinę, bo własnie zachciało mu się załatwiać swoje potrzeby, teraz kiedy mama chciała spokojnie napisać coś sensownego :)

Zawsze jest tak, że sensowne rzeczy mam w głowie i biegnę do Was, po czym zasiadam przed kompem i myśli ulatują gdzieś bezpowrotnie :) ehh.. 

Cieszę się Kropeczką i tylko ona się dla mnie liczy przede wszystkim. Spędzam z nią najwięcej czasu i cieszę się każdą chwilą przy niej. 
Zmieniają nam się pory jedzenia.. Zasypia o 22, po czym budzi się na mlekunio koło 2-3, później 5-6 i czasem już nie zaśnie, a czasem da pospać do 9-10 ale to już obok mnie musi spać :)
Jest słodka, cudowna i daje mi najwięcej szczęścia na świecie!

A oto co znalazłam ostatnio... ;) Beti zakradająca się do Meli, zazwyczaj próbuje się do niej przytulić i śpią we dwie...


Właśnie zostałam obdarowana najpiękniejszym na świecie uśmiechem przez córcię.. idziemy się przewijać!

Kolejnym razem postaram się napisać coś sensowniejszego :P 

Pozdrawiam!



11 komentarzy:

  1. Nie miej do siebie żalu... kłótnie zdarzają się w każdym związku. A jeśli dojdzie do tego niewyspanie, stres to "lecą talerze". Trochę w żartach to piszę... Chyba każda z nas MATEK to przerabiała.

    Mam wrażenie, że kobieta, gdy zostaje matką zmienia się fundamentalnie. Związane jest to z wchodzeniem w rolę matki. To jest ogromna zmiana, zarówno emocjonalna, jak i funkcjonalna. Już nic nie będzie jak kiedyś (dla mnie na plus) U mężczyzn nie zawsze od razu do tej zmiany dochodzi. I na początku są tarcia...

    Mój mąż miał kiedyś pretensje, że jest bałagan i nie ma codziennie nowego obiadu, tylko mrożonki. No proszę was!!!... Gdzie przy opiece nad maluchem, rehabilitacji 3 razy dziennie wsadzić jeszcze smażenie kotletów. Jak już dzieci większe i się ogarnęłam i obiady są codziennie świeże i ciekawe to uznał, że mu na tym nie zależy, bo on wolałby, żebym pomalowała paznokcie, zmieniła dres na sukienkę, załatwiła opiekę dla dzieci i chodziła z nim do kina i "do ludzi".
    Nie wiadomo, jak dyskutować, bo brak realizmu aż daje po oczach... Ech.... Mogę wyjść raz na 2 tygodnie, ale nie 2-3 razy w tygodniu. Nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale zauważyłam, że nie dogodzisz ;)

    A teraz zbieraj uśmiechy swojej Księżniczki i ładuj nimi akumulatory.
    Pozdrowienia lecą do Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę jednak, że facet to głupek po prostu i nic nie zmienisz.
      U nas też zawsze coś na szybko ale jak ostatnio rosół zrobiłam ale bez makaronu bo pobiegłam na spacer z malutką to było, ze CÓŻ MIAŁ JEŚĆ JAK MAKARONU NIE BYŁO A WYCHODZIŁ NA RYBY!!!
      Żenada! :D
      Dzięki za pocieszenie! ;*

      Usuń
  2. U mnie też zawsze tak było i będzie, że dzieci są na pierwszy miejscu- a cała reszta może poczekać. I doskonale Cię rozumiem, bo u nas podobnie- gdy tylko pogoda dopisywała to w nosie miałam sprzątanie, tylko wioooo na dwór. Moja teściowa zawsze ostro to krytykowała, ale akurat Jej zdanie najmniej się dla mnie liczyło. Mi było łatwiej, bo Marcin pod tym względem myśli podobnie jak ja- nigdy nie oczekiwał obiadów czy lśniącego mieszkania- pod tym względem naprawdę nie mogę narzekać. Może postaw z mężem sprawę jasno- że dziecko i spacery są priorytetem, a resztę musicie jakoś między siebie podzielić. Początki rodzicielstwa nie są łatwe, ale warto pewne sprawy ustalić już na samym początku, bo potem będzie pewnie jeszcze trudniej.
    Cudowna Śmieszka <3
    Buziaki od blogowej cioci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie niby mąż zawsze pomaga-,zmywa, gotuje, robi pranie i zakupy.. Ale ja też. Które może to robi .
      Tylko później słyszę, że ja nic nie robię itp, itd..
      Masakra.
      Teraz dziecko, spacery i to najważniejsze.
      Buziaki

      Usuń
  3. Nie bardzo wiem co mam napisać...
    Kłótnie zdarzają się w każdym związku.A Wy macie tak ogromny stres teraz... że nie mogę go sobie nawet wyobrazić.
    Ale będzie dobrze. Jesteście rodziną :) I to najważniejsze przecież.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, przed Wami pojawiła się zupełnie nowa rola i świat wywrócił się do góry nogami, więc trudno się dziwić, że obydwoje musicie ponownie się "dotrzeć" w tej nowej roli - więc nie martw się spięciami z mężem, na pewno wszystko się ustabilizuje. Mój M. się śmieje, że tyle kłótni ile mięliśmy od czasu telefonu do zabrania Smerfa do domu nie mięliśmy w całym Naszym związku :) Po prostu każde z Nas reagowało na swój sposób znalazłszy się w nowej życiowej sytuacji. Teraz za to jest sielanka małżeńska, której i Wam życzę :)
    U Was zapewne potęguje to stres - bo chciałoby się mieć już wszystko zamknięte, a tak niewiele można zrobić. Trzymam więc kciuki z całych sił, żeby sprawy nabrały tempa - a jak już będzie "po", emocje na pewno opadną.
    Ucałowania dla Małej Śmieszki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziecięcy śmiech to coś pięknego. Rekompensuje wszelkie zmęczenie i stres.
    Jesteś niezłą zawodniczką. Ja to muszę popracować nad kondycją. Na spacerze jesteśmy ok. 2 h każdego dnia, a wieczorem bolą mnie nogi.
    My mamy szczęście, bo nas przeważnie dokarmia moja mama. Czasem w weekedny coś ugotujemy. W ciągu dnia przy Tygrysie nie ma szans na stanie przy garach. Niech Twój Mąż jednego dnia spróbuje pogodzić opiekę nad Kropeczką z gotowaniem, to się przekona.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy się wszystko wyjaśni emocje opadną będzie ok. Zobaczysz ten zły czas czekania musi minąć i po prostu . Jeszcze chwile wiem ze łatwo się mówi ale skoro się nie da nic przyspieszyć po prostu zostaje czekanie. Ja jestem z wami i będzie ok inaczej nawet nie myśl. .. buziakiiiiiii

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy się wszystko wyjaśni emocje opadną będzie ok. Zobaczysz ten zły czas czekania musi minąć i po prostu . Jeszcze chwile wiem ze łatwo się mówi ale skoro się nie da nic przyspieszyć po prostu zostaje czekanie. Ja jestem z wami i będzie ok inaczej nawet nie myśl. .. buziakiiiiiii

    OdpowiedzUsuń
  8. Przychodzę się przywitać, bo śledzę Twój blog od jakiegoś czasu, trafiłam tutaj przypadkiem. Wasze maleństwo przypomina mi moją córcię sprzed kilku miesięcy :) Chciałam jeszcze tylko napisać, że na początku jest tak, że się nawet nie myśli o gotowaniu czy sprzątaniu, bo maleństwo pochłania każdą chwilę, ale później wszystko wraca prawie do normy, jeszcze trochę i myślę, że Twój dzień będzie inaczej wyglądał. Znajdzie się trochę więcej czasu na sprzątanie, gotowanie i czas dla dziecka. To wszystko samo przychodzi z czasem.. a jak malutka zacznie jeść obiadki, to może nawet dwa dania postawisz przed mężem ;) gdy zacznie raczkować, podłoga będzie lśniła itp. itd. Tak przynajmniej było u mnie.
    p.s. jesteś fajną, ciepłą osobą i cieszę się, że nie zamykasz bloga. Trzymam za Was kciuki!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Co do sadu - a czy masz mozliwosc sama tam zadzwonic i zapytac? Ktoras z mam ostatnio pisala, ze kiedy popedzila sad - okazalo sie, ze dokumenty juz sa podpisane od paru dni... tylko sad nie zawiadomil o tym:/ Moze jesli przejmiesz inicjatywe - sprawa pojdzie naprzod?

    Ja bym sie czula b niepewnie z ta sytuacja formalna:/ wiec dobrze Cie rozumiem.

    Co do meza - moze jemu wcale nie chodzi o obowiazki domowe? Tylko czuje sie przemeczony, opuszczony (wczesniej byl tylko on dla Ciebie, teraz jest malenka i jest nr 1!) czy jaki tam...? Moze potrzeba rozmowy o tym co u niego? I jak pisze ktos wyzej: niezbedny jest nowy podzial obowiazkow. "Siedzenie" z dzieckiem w domu to ciezka i wyczerpujaca praca, poza tym ze wspaniala;) Moze 1 dzien w ktorys weekedn tylko on+mala mu to uswiadomi, jesli rozmowy nie pomoga?

    Mysle, ze wszystko sie pouklada jak najlepiej... Trzeba czasu na przywykniecie do nowego sposobu zycia...:)

    OdpowiedzUsuń