poniedziałek, 27 lipca 2015

Sajgon w domu.. ;)

Ostatnio nie mam czasu na nic, co związane jest ze mną. Mąż pracuje, a ja cały czas jestem z Mimi. Chwilami zastanawiam się czy jeszcze będę mieć kiedyś czas dla siebie :) Oczywiście Mimi jest dla mnie najważniejsza, żeby nie było. Tylko są chwile, kiedy wiem doskonale, że mąż nie jest zmęczony, a woli przeglądać wiadomości w necie zamiast posiedzieć z Malutką.. :(
A dzidzia wymaga coraz więcej uwagi, chce żeby się z nią bawić, mówić ciągle do niej, przytulać się.. Ostatnio nawet ma taki czas, że lubi łapać rączką za buzię - moją, tatusia, babci albo dziadka :) dotyka wtedy, szczypie, mizia po prostu bada. :)
Są chwile, kiedy jestem totalnie zmęczona ale przecież wszystko dla Malutkiej. Kładę się spać i rano baterie są nawet naładowane :)
Wszystko powiązane jest z wewnętrznym stresem, który będzie mi towarzyszyć do czasu sprawy w sądzie o pozbawienie praw RB.


Trochę zmian dotyczących remontu.. Zadzwonił dzisiaj facet od okien , że pasowałoby im jutro- a wymieniać mieli w czwartek.. Ale ok.. Dla nas wszystkich im szybciej tym lepiej. Po oknach panele, malowanie ścian i reszta drobiazgów. Dobrze, że nie musimy sami z tym walczyć - mój tata ma firmę wykończeniową :) ale osobiście będzie robił u nas, bo lepszego nie ma w mieście! :)
Jutro fachowcy od okien będą przed 9 rano, a ja też po wstaniu Mimi zawiozę ją do rodziców, a później wrócę przypilnować tych od okien, bo mąż do pracy idzie na 10 ale będę z teściem, także luzik.. 
Jutro śpimy razem z córeczką u moich rodziców, a mąż w domu, bo obecnie panuje Sajgon i tak do końca remontu.

Piszę dzisiaj cały dzień ten post i w końcu skończyć czas.. ;)
Cieszę się, że odzywają się do mnie osoby, które czytają mnie i przepraszam, że nie odpisałam jeszcze ale same widzicie.. Będę post piszę cały dzień.. Poważnie! Tylko zapisuje w roboczych ciągle, bo ciężko mi się skupić i dokończyć..
Jutro muszę wcześnie wstać i czeka mnie trochę zajęć ale dam radę! :)
Najgorzej będzie posprzątać WSZYSTKO po skończeniu remontu. Ogarnąć to wszystko.. Masakra.. I tylko jeden dzień na to. :D


Zostawiam stópki Nasze..


Szczęśliwa Mama i najcudowniejsza Córeczka!


Odezwę się już chyba po remoncie!
P.S. Przepraszam również, że się nie odzywam pod Waszymi wpisami! Ale przysięgam, że. CZYTAM! ;*


Pozdrawiam! - blogowa mama Ola.! :)


wtorek, 21 lipca 2015

Brak czasu na wszystko.. :)

Zabieram się za ten wpis od kilku dni i jakoś nie mogę się wygrzebać.
Ostatnie dni płyną w miarę spokojnie, bo nie dzieje się nic nadzwyczajnego, a jednak gdzieś mi tego czasu na bloga brakuje.. Większość czasu pochłania Amelia, bo wymaga dużo uwagi i lubi, kiedy bawię się razem z nią. Tak więc dni spędzam na: praniu, sprzątaniu, gotowaniu, spacerach z Amelką, zabawie z nią (głównie na dywanie). Moje dziecko stało się za bardzo ruchliwe, nie zostawiam jej już dawno samej na łóżku ale dopiero od niedawna stała się prawdziwym „podłogowcem” – jak wszystkie dzieciaki w jej wieku.
Uwielbia obroty na brzuch, tylko w drugą stronę musi już mama! ;D

W przerwie nasz króliczek z sesji..



Dzisiaj na spacer zdecydowałam się pojechać w gondoli – zobaczymy, co z tego wyjdzie i czy spacer będzie udany, chociaż jakoś szczerze to nie sądzę. Ale postanowiłam wstrzymać się jeszcze chociaż miesiąc ze spacerówką. Albo gondola, albo fotelik samochodowy ze stelażem wózka (najczęściej to, bo większość drogi pokonujemy autem).


Jutro czeka na trzecia wizyta u lekarza na szczepieniu. Mam nadzieję, że i tym razem malutka zniesie to w miarę. Aż mi się serce kraje jak pomyślę o jej wrzasku podczas szczepienia! Dziękować Bogu, że zdecydowaliśmy się jednak na 6w1 (tylko jedno kłucie). Pneumo będą po 6 miesiącu.
Czas nam ucieka, Amelia spędza czas ze mną głównie, mąż pracuje praktycznie cały czas.. Wczoraj udało nam się wybrać na wspólny spacer. A tak jesteśmy same.

Prezent dla Filipka nadal oczekuje, niestety mamy jechać dopiero w przyszłym tygodniu, bo zmarł Filipka dziadek. Także prezent nie zając, nie ucieknie.

Wciąż rozważam opcję blokady dla nieznajomych mojego bloga, więc jeśli ktoś chce pozostać w kontakcie z osób nie prowadzących bloga, to proszę skromnie o pisanie na mail, aby się poznać, bo w innym przypadku zostawię skromne grono znajomych.
Przepraszam Was, że nie komentuję i mało jestem. Jak już pisałam czas poświęcam głównie Amelce, a jak jest mąż to zazwyczaj siedzimy na wsi.
30 lipca będą wymieniać nam okna, nowe panele, malowanie w salonie, co za tym idzie – zakupy, wybory i przy okazji kłótnie z szanownym małżonkiem :P
Kolory ścian wybrane.. będą dwa: 
-jasny róż,
-jasny szary.
  
Zastanawiamy się nad zdjęciem karnisza i likwidacją firanek całkiem ale tylko wtedy, jeśli zdecydujemy się na te BARDZO drogie rolety dzień/noc.. cena ich kosmiczna.. Zastanawiamy się. Ja pewnie bym się zdecydowała ale nie wiem, co mąż na to.. jednak trochę nas wyniosą.

Nowego więcej nic. Amelia rośnie, ostatnio ważyła z tydzień temu 7300 kg. Duża dziewczynka z niej i jestem najdumniejszą mamą na świecie!
Kocham ją całym swoim serduszkiem.

Zapomniałam prawie.. od kilku dni znów ulewa się jej.. ale nie wiem, czy nie jest to spowodowane tym, że malutka wkłada sobie całe rączki do buzi ;D łobuziarka słodka! :]
Ach i jest nowy smoczuś.. poprzedni schowany na zaś, a ten udało mi się w końcu jakiś ładny w kolorze dziewczęcym spotkać, bo okrągłe wisienki to tylko z Canpolu spotkałam..



 Nasz przysmak na wieczory w ostatnich dniach (prosto z działki babci mej!):


I na koniec dama Beti - jak zwykle poczochrana! A gdzie by inaczej!




środa, 15 lipca 2015

Prezent dla Filipka.

Dzisiejszy post to tak jedynie w wielkim skrócie.

Prezent dla Filipka jest gotowy. Mam nadzieję, że rodzicom się spodoba, bo malutki przecież jeszcze nic nie zrozumie. Tak czy inaczej nie spodziewałam się takiego, fajnego efektu. Same zobaczcie. 




Oczywiście ta kartka z gratulacjami znajdzie się w środku na samym dole tortu! :)
W efekcie wyszedł tort z 68 pampersów, dwa smoczusie LOVI, gryzaczek, kartka z gratulacjami i 3x body z krótkim. :]



Moje małe słońce ostatnio strasznie dokazuje. Chodzę zdenerwowana, bo ciągle mruczy i jak dawniej jadła mleko, co dwie godziny tak od trzech dni robi sobie takie przerwy w ciągu dnia, że są nawet 6 godzinne.. czy to normalne?  Czasem są to 4 godziny ale też bywa tak, że jest to 6 godzin. Hm?!
Niby płacze, że głodna, ale jak jej dam butelkę to wysuwa język na zewnątrz i udaje, że kaszle i się krztusi.., a kiedy zabiorę butelkę jest cisza. Później już jest ok ale, co się najęczy to się najęczy. Myślę sobie, że rośnie nam mega łobuz ;),  hehe.

Wczorajszy ranek Amelia spędziła z moją mamą, a ja od 9 do 12 siedziałam z psem u fryzjerki. Młoda dziewczyna, jeszcze się uczy zapewne ale ma swój gabinet i jakoś leci jej to wszystko, a przede wszystkim ze złotą cierpliwością i z podejściem do zwierząt. Może trochę łapki krzywo podcięła, ale ogólnie zadowolona jestem (cena za usługę to całe 70zł).
Beti też trochę się bała, a w końcowym efekcie po kąpieli chciała zjeść suszarkę do włosów, jednak zniosła całą sytuację w miarę i wszystko jest ok.
Okazało się, że poprzednia fryzjerka Beti wycinała jej włosy w uszu zamiast wyrywania i teraz jest problem, bo wyrosły grube włosiska, które zatykają jej ucho, co powoduje zbieranie się woskowiny z brudem w głębi ucha pod tymi włosami, a co z kolei prowadzi do brzydkiego zapachu, a później do zapalenia ucha nawet.. :/ muszę jej teraz czyścic często uszy kropelkami z preparatem antybakteryjnym, żeby nie cierpiała.
Poza tym u poprzedniej fryzjerki może efekt strzyżenia był WOW, ale jednak nie kosztem psa.. niech będzie mniej idealnie obcięta, ale zdrowo, bo poprzednia Pani podaje psom pastę, która działa jak „głupi jaś” na człowieka.. pies wracał osowiały, zmęczony i ostatnio Beti miała zakłute oko w dodatku po poprzednim, też wycierpiała się, co nie miara.
Tak czy siak efekty są takie…





Poniżej Beti przed fryzjerem..



Dzisiaj planujemy wszyscy razem poszukać listew do paneli pasujących, kolorów farb na ścianę do salonu i rolet – chyba będziemy jednak te dzień i noc zakładać. Zobaczymy jak to stoi cenowo. Pewnie cena ładna ale, co zrobić. Kosztem rolet rezygnuję z karnisza i firanki, co u mnie potrzeba karnisza na 4m. ;D Wolę nie mieć firanki – siedzisko kurzu i nic więcej!
Kolory ścian to odcienie szarości z różem ale nie wiem dokładnie jeszcze jakie.
Popołudniu sprzątanie, gotowanie i takie tam prasowanie (jakaś tona ubranek małej i naszych w sumie) ;D – obowiązki żony i matki jednym słowem :)


ZUS – wszystko stanęło w miejscu, bo muszę napisać na nowo wniosek o urlop macierzyński z inną datą. Trochę to namieszane, bo poprzednio urlop miał być od 1 kwietnia, w ZUS mieli informacje, że wnioskuję o urlop od 1 marca?! A Pani z ZUS jak się dowiedziałam (ta zajmująca się moją sprawą) kazała pisać o urlop od 11 czerwca, bo od 1 kwietnia do 10 czerwca byłam na L4, czyli chora, a co za tym idzie nie mogłam opiekować się dzieckiem i macierzyński dopiero powinnam po L4 rozpocząć. Żenada.
Całe zmagania z ZUSem obiecuję opisać w zupełnie osobnym poście od A do Z, ale jak już osiągnę swój cel: URLOP MACIERZYŃSKI. :]


Wczoraj Ami udało się obrócić z pleców na brzuch, a następnie pierwszy raz z brzuszka na plecki – na razie zrobiła to tylko raz, ale liczę, że uda się jej wkrótce normalnie tak, że już będzie potrafiła tak robić. <3
Wczoraj pierwszy spacer w spacerówce (na leżąco oczywiście!) zaliczony. Mała wyspała się i ogólnie nawet, że była bardziej zadowolona jak ze spacerów w gondoli (tu musiała bym ją na rękach tachać.) :]



Tymczasem idę zdjąć pranie i przygotować ubranie dla malutkiej na dziś, bo jeszcze jest w piżamie (krówce) ;) i pewnie zaraz się obudzi.

Do kolejnego! ;*




poniedziałek, 13 lipca 2015

Poniedziałek. 13-07-2015

Dzisiejszy dzień zapowiada się.. hm.. to się zobaczy jak się zapowie!? Zaplanowane mam dużo, a co z tego wyjdzie biorąc pod uwagę to, że jestem sama z Melcią? :)

W chwili obecnej dziecko śpi, a ja skończyłam właśnie z Prośbą do Sądu o wydanie zaświadczenia, że złożyliśmy wniosek o przysposobienie.. 
Dzisiaj zaniosę dokumenty. Muszę jeszcze do pracy i dostarczyć tam poprawiony wniosek o macierzyński, bo była zła data rozpoczęcia tego urlopu.
Później poczta i w razie, czego wyślę do Sądu pismo o to zaświadczenie, gdyby to wszystko, co mam dla ZUSu było za mało jednak.
Dokumentów do ZUS mam z 10 sztuk.. oświadczeń, próśb i zaświadczeń.

Muszę dzisiaj umówić naszego kudłacza Beti do fryzjera, bo szału obecnie nie ma. Zarosła jak jakieś Yeti albo coś w ten deseń.. :)

Drobne (jak się okaże wielkie) zakupy dzisiaj w stylu Biedronka, Tesco, no i jakieś balerinki czy coś by się przydało. :)


Spływ kajakowy udał się nawet, że fajnie pomijając fakt, że:
- kolega z pracy męża chlapał mnie notorycznie lodowatą wodą, bo do mądrych nie należy ;) ,
- dostałam wiosłem prosto w głowę i czoło od mojego szanownego małżonka, właśnie również przez tego kolegę,
- spaliłam ramiona, nos i czoło, przez co teraz cierpię. ;)
Ogólnie było całkiem fajnie. Nie obyło się wśród towarzystwa bez alkoholu, bo musiał być. Impreza fajnie zorganizowana. Na jednej z plaż w połowie drogi był obiad z dwóch dań, później po spływie autokar na miejsce, gdzie odbywał się grill i impreza do rana ;) My oczywiście grzecznie po spływie udaliśmy się na podwórko teściów po auto (100m od przystani kajakowej) i prosto do domku.
Wróciliśmy padnięci, nawet Amelia jakoś zasnęła po 19 bez kąpieli, chyba czuła, że my też zmęczeni i odpuściła, grzecznie śpiąc do 6 rano.

Niedziele spędziłam u mamy i na zakupach w Galerii, oczywiście okupowałyśmy razem z Amelką i mamą Smyka, bo malutka dostała od dziadka pieniążka na coś J więc poszalałam.


 Bluza taka na teraz, na dzień taki jak np. dzisiejszy właśnie.. :) 

3pack ;) body z długim rękawem ale będą idealne na jesień.. 

Cudowny polarek, taki jak kurteczka na jesień.. musiałam. 
Rozmiar większy, też na jesień. 

Śpiworek, bo malutka rozkopuje się, a w tym śpi jej się idealnie :) chociaż czasem myślę, że przydało by się coś, żeby nie drapała się w nocy po buzi, bo to ją rozbudza :/ 


W  najbliższym czasie wybieramy się do przyjaciela męża, bo urodził mu się syn - Filipek. Z tej okazji kupiłam kartkę, a także trzy body dla chłopczyka z krótkim. 
Do tego prezentu dołączam tort z pampersów (około 70 sztuk) , dwa smoczusie Lovi i gryzaczek Canpol. 
Efekty tortu niebawem, bo brakuje jeszcze kokard- czyli tego co najważniejsze.. :)
Tymczasem kartka i body. 



Uciekam. Dużo do roboty przede mną, a w między czasie sprzątanie koniecznie dzisiaj i robienie domowej pizzy, którą pokażę Wam w następnym wpisie. :) 

Fajnie, że jest Was coraz więcej! :) 


czwartek, 9 lipca 2015

Dzisiaj skończyłam cztery miesiące. Zdjęcia.






Dzisiaj nasze szczęście Amelia skończyła całe cztery miesiące.. jak ten czas szybko leci.. dopiero była taka maleńka..
(18 dni, 3300kg).
Dzień, w którym zabraliśmy ją do domku..i pierwsze Nasze spotkanie z córeczką! 
<3


A teraz jestem taka...



Dzisiejszy wieczór spędzam – sama?!
Już wyjaśniam tak bardzo w skrócie..
Amelia śpi, Beti śpi, a mój małżonek jest na nocy w pracy.
J



Z tego też powodu postanowiłam posiedzieć dzisiaj na komputerze, nadrobić to wszystko, co nadrobić powinnam, czyli głównie blog : )
Dzisiejszy dzień upłynął właściwie całkiem sympatycznie. Poranek spędziłam u boku męża i muszę przyznać, że było całkiem przyjemnie ;) czas do południa spędziliśmy w domu i później obiad u teściów na wsi ale nie siedzieliśmy długo, bo czekały nas jeszcze zakupy i nocka małżonka. ;)
Amelia bardzo grzeczna dzisiaj, jakoś mało marudziła i upodobała sobie ciągłe obroty z plecków na brzuszek – dzisiaj był to jej hit numer 1. Później wybrałyśmy się we trzy na spacer i zabrałyśmy moją babcię z nami ale spacer trwał zaledwie 30 minut, a może i nawet nie po czym zerwał się paskudny wiatr – zdążyłyśmy wrócić tylko do domu i lunął deszcz. Tak więc od godziny 17 leżakowanie na dywanie było i ciągłe obroty Amelki. :) a w między czasie tak zwanym przytulaski – mama, Amelka i Betusia :)
Szanowny małżonek pojechał po 18 do pracy, a ja wyciągnęłam spacerówkę, aby Was zapytać po przymiarkach, co Wy na to?! Czy już, czy jeszcze?!





Następnie zjadłam kolację, wykąpałam i nakarmiłam Ami i poszła spać.

Byłam wczoraj bardzo zaskoczona, kiedy to listonosz dostarczył mi list z ZUSu. Jak się okazuje jednak wstrzymano mi wypłatę pieniędzy, bo muszę:
- dostarczyć zaświadczenie z sądu o tym, że wystąpiliśmy z wnioskiem o przysposobienie.
- zaświadczenie moje od kiedy mała jest z nami w domu,
- dane małej z numerem pesel (którego mała nie ma!),
- oświadczenie męża, że on nie będzie korzystać z zasiłku (też już pisałam im!),
Kiedy zobaczyłam to pismo to wpadłam w złość. Przecież kierowniczka mówiła, że wszystko już wiadome. Dzisiaj zdenerwowałam się jeszcze bardziej, bo w nijaki sposób i to dosłownie NIJAKI nie idzie się dodzwonić do ZUSu, bo wykonałam dzisiaj ze sto połączeń do Pani, która zajmuje się nami i nikt ale to nikt żywcem tam nie odebrał. I oczywiście próbowałam dodzwonić się do ZUSu po prostu i było dokładnie to samo.. Brak słów normalnie!
Teraz będę musiała jechać do miejscowości, w której odbywa się sprawa (około 100 km w jedną) po czym do drugiej, tam właśnie, gdzie mieści się siedziba ZUSu, aby wszystko wyjaśnić (ode mnie 50 km w jedną). Bo wiecie – nie mam nic na głowie i mam dużo czasu.
Kolejną sprawą jest brak sędziego, który to prowadzi i nie wiem czy uda mi się coś załatwić na miejscu. Jutro będę tam dzwonić, bo   w razie problemów z urlopem sędzia kazał mi się z sądem kontaktować. Chociaż tyle, że to taka dobra w sumie chłopina. Tylko trochę za ostrożna (stąd ten czas oczekiwania na sprawę).
W ogóle w osobnym poście opiszę kiedyś na spokojnie sprawę urlopu mojego macierzyńskiego ale to już jak go faktycznie załatwię, bo może przydać się to później którejś jeśli będzie u niej mowa o PREADOPCJI tak jak i u nas. :)




Nowości u nas kilka jak widać. :] Zamówiliśmy okna do salonu i kuchni, bo były jeszcze stare i jakoś nie wiedzieliśmy czy tutaj zostaniemy, ale skoro spółdzielnia zwróci nam całość za wymianę bez oczekiwania w kolejce to wymienimy.  Oprócz tego ze śliwki węgierki na ścianach rezygnuję i będą szarości i może zmieszam je z brudnym różem albo czymś. Nowe panele w salonie i rolety dzień/noc, bo żegnam się chyba z firanką. Wszystko muszę dokładnie obmyśleć ale chyba tak właśnie mniej więcej będzie.
Amelia zjadła dzisiaj pierwszy słoiczek, a w nim pierwszą gruszkę. Nic się nie działo, tylko trochę na rzadko załatwiła się ale nie, żeby jakaś biegunka czy coś. W sumie dobrze, bo pierwsza qpka była twardsza, a po gruszce zrobiła normalną. :]
Lubię jak uśmiecha się słodko do mnie, jak szczypie mnie swoimi pazurkami, zupełnie przypadkiem, uwielbiam jak kładzie swoją pachnącą dzidziusiem główkę na moich piersiach, a ja wtedy chłonę ten zapach całą sobą i dziękuję Bogu za każdą sekundę spędzoną z nią.
Jak mi ktoś ostatnio powiedział: „Amelka jest prawdziwym dzieckiem z chmur..” – jakoś tak o tym nie pomyślałam, ale to prawda. Przecież była taka znikąd i dopiero później ktoś tam się pojawił. Ale dla mnie to, że była taka znikąd to znak, że miała być od samego początku nasza i Bóg to zaplanował od początku do końca, bo nie mogłam jej urodzić ale ona urodziła się dla nas.
Po moim wypadku byłam podziękować Bogu za to, że przeżyłam w Częstochowie, a teraz obiecałam sobie, że jak wszystko pójdzie dobrze to znów się wybierzemy w trójkę do Częstochowy, podziękować Bogu za nasz największy cud jakim jest Amelka, za największe szczęście jakim nas obdarował. W najśmielszych snach, czy marzeniach nie wyobrażałam sobie takiej cudownej córeczki jaką dostaliśmy, bo Amelia to cud, prawdziwy Dar Boży. Nasza Amelka, tylko nasza na zawsze.. <3

Moje dwa najcudowniejsze skarby! <3


Dzisiaj odezwała się koleżanka, która robiła nam sesję. Zrobiła już resztę zdjęć i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona efektami. Pewnie pokażę Wam kilka zdjęć ale ostatecznie nie wiem, kiedy będą gotowe, bo wybrałam więcej niż oferowała i musi je obrobić jeszcze.  Umówiłam się już również na sesję podczas chrztu świętego, bo to najważniejszy dzień w życiu Malutkiej- ale do tego jeszcze bardzo daleko. :)




Tymczasem uciekam i jeszcze zostawiam:


Amelka z tatusiem..



Moje syraski najcudowniejsze, najpiękniejsze, najkochańsze, które kocham, wielbię, całuję każdego dnia miliony razy.. :) 





Gdyby jeszcze ktoś szukał mnie kiedyś mailowo to zapraszam:

kamykowa1988@gmail.com

:)



wtorek, 7 lipca 2015

..........

Kolejne dni mijają, bo czasu zatrzymać się niestety nie da, a przydała by się taka umiejętność w pewnych momentach naszego życia. :) 
U mnie na przykład chciała bym trwać w chwilach, kiedy moja córcia przytula się do mnie, kiedy kładzie swoją główkę na moim ramieniu, a ja wtedy mogę "delektować" się jej zapachem, bo pachnie takim malutkim, słodkim dzidziusiem. <3



A tak w zasadzie to ostatnimi czasy chcąc szybko coś napisać tracę wątek i nie mogę skupić swoich poukładanych wcześniej myśli w jedną całość. 

Dzisiaj maleńka zrobiła mamie pobudkę koło godziny 7.oO :) szybko się ogarnęłam, dałam maleńkiej mlekunio, przebrałam ją z piżamki i wyskoczyłam już o 8.oO na spacerek. W drodze kupiłam dwie jagodzianki i pudełeczko malin.. 



Fajnie teraz spaceruje się właśnie rankiem, bo chłodno ale nie zimno i bardzo sympatycznie. :)
Maliny sprzedaje koleżanka, która również ma adopcyjnego synka- młody chodzi teraz do przedszkola :) porozmawiałam i wyruszyłam w dalszą podróż z Amelką.. droga do moich rodziców ode mnie to jakieś 4 km w jedną stronę, tak więc spacer fajny. 
Oczywiście u mamy zostałam poczęstowana ciastkiem francuskim z jabłkami i kawą z mlekiem obowiązkowo. :) 
Babcia pobawiła się z Amelką, posiedziałyśmy i trzeba było wracać do domu. 
Droga powrotna nie była już tak samo przyjemna jak ta wcześniej, bo było blisko 12 w południe, więc wiadome.. 
Po drodze odwiedziłyśmy Rossmana w poszukiwaniu soku jabłkowego HIPP ale niestety nie było już, więc złapałam kaszkę malinową po 4 miesiącu (bardzo zasmakowała Amelce) i trzy słoiczki: brokuł, jabłko i banan, samo jabłuszko. 



W ogóle tak wpadła mi taka do głowy myśl.. moja mała nie chce już od dłuższego czasu jeździć w gondoli więc używam fotelika/nosidełka, bo spacerówka nie dla 4 miesięcznego dziecka. Wiadome, że wygodniej było by jej w gondoli ale dama musi widzieć otaczający ją świat. Może macie jakieś pomysły, co w takich sytuacjach? Bo w sumie, kiedy grzeje słońce to nie jest jej w tym foteliku za wygodnie i świeci słońce na nóżki, bo całej się nie zakryje, no ewentualnie pieluszką.

Resztę dnia spędzamy w domu, bo najchłodniej. Mieszkamy na parterze, więc jest idealna temperatura. Malutka leżakuje na swoich puzzlach w salonie, a ja robię co tam muszę :) 
Teraz zjadła i zasnęła.. postanowiłam się odezwać. :)



W zasadzie to dzisiaj dotarło do mnie, że ja przecież oficjalnie jestem już na urlopie macierzyńskim. Jakoś umknęło mi to zupełnie. Sytuacja zakończyła się tym, że ZUS oddał sprawę moją do inspekcji pracy, bo nie wiedział co i jak. Inspekcja pracy postanowiła, że cofną mi L4, na którym siedziałam od 1 kwietnia (nie wiem w zasadzie dlaczego, bo przecież miałam prawo być chora!) i tym oto sposobem jestem od 1 kwietnia na urlopie macierzyńskim. Rocznym oczywiście.
Co dalej to zobaczymy.. :)



Głównie dzisiaj chciałam napisać post ze względu na nowe osoby, te które się ujawniły. Fajnie, że jesteście, że czytacie, że mogę być dla Was wsparciem. Też są tutaj w tym naszym wirtualnym "świecie" osoby, które dały mi siłę, wsparcie i wiarę w to, że zostanę mamą. :) 
Głównie te osoby, które czytałam od początku, takie jak:


Dzięki Wam dziewczyny sama postanowiłam stworzyć swojego bloga, swój świat tutaj, który pomógł mi podczas oczekiwania na dziecko :) 
Wymieniłam te dziewczyny, które przeczytałam od deski do deski i te, na których blogi w pierwszej kolejności trafiłam. :) 
Fajnie, że jesteście i wspieracie mnie, że mogę śledzić Wasze codzienne właściwie życie i zachęcam również "nieśmiałe" dziewczyny, które czytają, a same nie prowadzą blogów do ich stworzenia.

Czasem krążą w mojej głowie myśli dotyczące tego, aby ograniczyć ilość osób czytających tylko do tych, które sama czytać mogę, bo jak wiadomo - nigdy nie wiemy kto natknie się na naszego bloga i czy nie trafi w jakieś niepowołane ręce, a chciało by się napisać kilka słów więcej niejednokrotnie. 

Odezwę się, kiedy uda mi się skupić myśli w jakąś całość.

Tymczasem pozdrawiamy! :) 



 

poniedziałek, 6 lipca 2015

Wakacje?!

Powiem szczerze, że jakoś nie ma dla mnie żadnego znaczenia odnośnie tego, czy są wakacje.. może jedyną rzeczą, przez którą to odczuwamy jest przyjazd dziewczynek (córek męża siostry do dziadków na miesiąc). Mieszkają w Gdyni, więc przyjeżdżają mało kiedy. 


Mela rośnie w oczach. Dni lecą i cieszy mnie to, bo coraz bliżej sprawy przecież. 
Od 1 lipa zajadamy słoiczki i kaszki. 
Pierwszego dnia wprowadziłam rano do mleka, które jej robię kleik ryżowy. 
Drugiego dnia dałam tak samo ale kaszkę bananową, która bardzo jej smakuje i przestało w brzusiu kręcic i jest dobrze, kiedy jemy mleczko to leżę spokojnie i zjadam ze smakiem. 
Wraz ze zmianą na gęste nastąpiła zmiana smoczka od butelki na Lovi 3+ - wcześniej była za duża dziurka. 
Wprowadziliśmy stopniowo słoiczki - pierwsza łyżeczka była z jabłuszkiem, później jabłuszko z marchewką, a dzisiaj zjadła Melka pierwszego ziemniaczka z marchewką i wcale nie była zachwycona i wcale nie smakowało. :) Ale trochę zjadła. Lepsze to, niż nic. 
Czuję po noszeniu, że malutka ma około 7+ kilogramów. :)
Ogólnie wszystko, co nowe wprowadzone póki co nie daje złych i nie pożądanych efektów. Wszystko jest ok.
Oprócz tego wczoraj zrobiła pierwszą taką kupkę - bobika :D 
Wcześniej po mleku było takie jakie było, później gęstsze, a teraz takie jest o. 
Dzisiaj było to samo rano, a teraz nie dawno tak jak wcześniej, tj. normalnie według mnie.
Ale czy tak załatwiają się dzieci? Bo w zasadzie to nie wiem. 
Brzuszek nie boli, bo bym widziała, raczej jest radosna i w ogóle. 


Dzisiaj znów jesteśmy Ja, Melka i Beti. 
Siedzimy w domu. Rano zrobiliśmy tylko auto-spacer do Biedronki i po chleb. 
Wstawiona zupka kalafiorowa właśnie dochodzi w kuchni, dziecko śpi, pies na balkonie wygrzewa stare kości, a ja postanowiłam szybko coś napisać, bo nie mogę zabrać się jakoś. 
Wieczorami jestem padnięta. 
Mąż pyta dlaczego.. pff.. dźwigam cały czas malutką, albo fotelik z nią, albo wózek wnoszę, znoszę.. kręgosłup nie daje mi żyć.

W ogóle nadal piszę z laptopa męża, bo mojego nie chciało mi się zanieść do naprawy i jakże mnie to wkurza, że nie ma w tej klawiaturze "ć" ?! 


Poniżej dowód na to jak mój mąż bardzo kocha naszą najcudowniejszą, najukochańszą, wymarzoną, upragnioną córeczkę.. :) 

Imię córci po stronie serca, róże oznaczające miłość i zegar z godziną.. nie urodzenia, bo tej nie znamy ale z godziną, w której zadzwonił telefon z OA - TEN TELEFON, dzięki któremu staliśmy się najszczęśliwsi na świecie! Bo odnalazła się NASZA córeczka.. ! :) <3

Melka taka już duuuża! :) 

Swoją drogą w sobotę mamy spływ kajakowy - około 25 kajaków z pracy od męża. Myślę, że będzie fajnie (cały dzień spływania + przystanki po drodze na plażyczkach na kąpiel w rzece i takie tam;) ) 
W między czasie na jednym z przystanków obiad będzie :) Catering przyjedzie :) Później dalsza droga i na koniec impreza - grill i alkohol zapewne. Na to ostatnie nie piszemy się, bo musimy wrócić po córcię. Będzie u moich rodziców. Będzie w dobrych rękach. :) 

Uciekam, bo brzdąc krzyczy.. własnie się obudziła. 

Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie!