Mam nadzieję, że wszystkie osoby śledzące nas odnalazły naszego nowego bloga.
Jeśli nie to nasz adres...
mamamotylka.blogspot.com
Zapraszamy serdecznie! :)
piątek, 13 maja 2016
piątek, 18 marca 2016
Zmiana bloga.. UWAGA!!!
Serdecznie zapraszam do śledzenia dalszych losów naszej rodzinki na nowym blogu:
mamamotylka.blogspot.com
Dziękujemy również wszystkim Wam za bycie z nami przez cały czas tutaj! :)
C.d.n..
mamamotylka.blogspot.com
Dziękujemy również wszystkim Wam za bycie z nami przez cały czas tutaj! :)
C.d.n..
sobota, 12 marca 2016
Roczek naszego Motylka...
Ostatnie dni to świętowanie roczku naszej Amelki, naszego Motylka, bo tak ją od jakiegoś czasu nazywam. I podoba mi się, pasuje do Amelki i pewnie tak zostanie. :)
Roczek rozpoczęliśmy z moimi rodzicami i dwójką przyjaciół w środę, spędziliśmy miłe popołudnie, był tort, raca, baloniki i prezenty. Amelka mimo porannego szczepienia na Odrę, Świnkę i Różyczkę była zachwycona i bawiła się do późnego wieczoru. A to przecież najważniejsze.
Czwartek był natomiast dniem przygotowań na piątkową imprezkę Motylka.. TataMotylka był w pracy, a my we dwie ostro przeszłyśmy do działań od samego rana.
Piątek rozpoczęliśmy dosyć wcześnie ze względu na podróż męża do naszego OA z podpisanym wnioskiem o przysposobienie i dołączonym do niego nowo napisanym przez nas uzasadnieniem dla sądu, który to OA miał wysłać.
Mąż rano pojechał (50km), a na 7.30 był już tam na miejscu, tak jak się umówiliśmy z Panią, która prowadzi akurat naszą adopcję.
Teraz czekamy na ustalenie ostatniego terminu sprawy o przysposobienie Motylka.
Mąż na miejscu dowiedział się również czegoś więcej o RB Ameli.
Imiona, nazwiska, miejsce zamieszkania, wiem doskonale, że jedni wiedzą, inni nie.
Mniej więcej przybliżono nam temat DLACZEGO? się tak stało, a bynajmniej z jakiego powodu mogło tak być.
Zachowamy to wszystko dla siebie.
My w między czasie szykowałyśmy z Amelką wszystko ostatecznie na popołudniowa imprezkę, a po powrocie taty nadmuchaliśmy resztę balonów.
Kiedy wybiła 12.00 w południe przyjechali męża rodzice do opieki nad Amelką, bo my byliśmy umówieni na 13.00 do notariusza.
Wszystko przebiegło pomyślnie, staliśmy się właścicielami naszego domu, tego miejsca na ziemi, o którym pisałam.
Czekamy na wpłatę pieniążków przez bank i klucze do domu.
Po wizycie u Notariusza pojechaliśmy do banku, gdzie byliśmy całe dwie godziny, tyle trwały wszystkie formalności, aby ostatecznie uruchomić kredyt.
Jak się dowiedzieliśmy jesteśmy jednymi z ostatnich osób do MDM :) na szczęście się udało!
Po powrocie do domu (17.00) czekali już na nas pierwsi goście - chrzestny Amelki z żoną, ale nie mieli nam za złe spóźnienia ;)
Zaraz za nami przyjechała reszta osób.
Imprezka rozkręciła się na całego. Był tort, zabawy dzieci, prezenty i zleciał wieczór.
Torcik od moich rodziców dla Amelci...
Nasza maleńka solenizantka...
Torcik wykonania mojej koleżanki, która kocha to, co robi. Dopiero się uczy, a efekty są takie...
Pięknie i pysznie! <3
Najpiękniejszy prezent, który chętnie wykorzystamy to rowerek na trzech kółkach z daszkiem i głową Hello Kitty od chrzestnego właśnie :) Myślę, że już niebawem jak zrobi się cieplej będziemy w nim spacerować na wsi, zamiast wózka.
Były też duże klocki dla dziewczynki, książeczka z dźwiękami wiejskich zwierzątek, kubełki "jeden na drugi", ubranka i nawet mega jajo niespodzianka :)
Amelka była zachwycona.
Ostatecznie padła koło 23.00 :)
Kartka od nas, schowana do pudełka wspomnień...
Przy "Ko,Ko!" Amelka tańczy ;D
Chrzestny tak rozpieszcza Amelcie...
Rowerek jeszcze nie skręcony, ale jest taki...
Klocki od siostry męża.......
A tu Amelka zainteresowana sznureczkiem...
W zasadzie to tyle u nas. Prezenty udane, wszystko się odbyło i kolejne urodziny za rok.
***
Nasza maleńka córeczka ma już 1 rok.
Ach.. <3
***
Wkrótce czeka nas przeprowadzka, będziemy się niebawem pakować, przenosić i to pochłonie nasz czas, a w czerwcu wracam do pracy...
Odezwiemy się niebawem.
Blog zamknęłam tylko dla wybranych. Będziemy robić przenosiny prawdopodobnie na inny adres..
Damy znać.
niedziela, 6 marca 2016
Marcowa dziewczynka...
Marcowa dziewczynka, nasza malutka już w piątek będzie świętować swoje pierwsze urodziny!
Pamiętam jak dziś, kiedy taką malutką przywieźliśmy do domu..
Całą drogę spała mimo kupki w pieluszce, głodu w brzuszku i nowego miejsca.
Ja. Mama. Bałam się, że nie będę potrafiła się nią zając. Była taka maciupeńka.
My- Ja, mąż i nasza córeczka..
Emocje i wrażenia są nie do opisania.
Łza kręci się w oku, kiedy przypominam sobie pierwsze chwile razem.
Dziś nasza córeczka - córeczka mamusi - śpi obok mnie, słyszę jak oddycha równo, spokojnie.
Dziś potrafi już dużo, wiele rozumie, dużo się śmieje, psoci jak tylko potrafi i wprowadza ogromne ilości szczęścia , radości, miłości i uśmiechu do naszego domu i życia!
Bardzo się cieszę, że mogę patrzeć na Amelkę od początku w zasadzie jej życia i na to jak się zmienia, rośnie i rozwija.
Pod koniec marca w okresie świątecznym minie rok od przywiezienia Amelki ze szpitala do domku. <3
Będziemy świętować.
Marzec to wyjątkowy dla nas miesiąc.
Tu nic więcej nie trzeba pisać <3 ...
Ten telefon.
Córeczka.
Urodzona w marcu.
Maleństwo. 3320 kg (gdy miała dwa tygodnie).
Droga po nią do szpitala.
Pierwsze spotkanie.
Łzy miłości i szczęścia.
Zakochanie od pierwszego wejrzenia.
Dom. Razem.
Szczęście.
Jesteśmy rodziną <3.
Jesteśmy bardzo szczęśliwi.
Pamiętam jak pierwszy raz trzymała sama grzechotkę, jej pierwszy uśmiech do mnie , pierwszy obiadek, pierwsze przytulenie z jej rączek, pierwsze Mama, pierwsze Tata, pierwsze raczkowanie, pierwsze siedzenie w łóżeczku.. Pierwsze ząbki i pierwszą kitkę z czterech włosów ;) A teraz pierwsze kroczki za rączki, otwieranie szuflad, wchodzenie tam, gdzie nie wolno, ucieczki przed mamą, łobuzowanie, śmiechy, gilgotki, wieczorne wygłupy w trójkę, a z Titi (Beti) w czwórkę.. , pierwsze zabawy balonem, łapanie Titi za włosy i zakładanie jej legowiska na głowę ;)
Dla takich chwil warto żyć.
Amelka jest całym naszym życiem, jego sensem <3
Jeszcze nie chodzimy, nie czuje się pewnie bez moich rąk, bez trzymania się czegoś. Myślę, że niebawem jednak przyjdzie taki dzień i sama wyruszy do przodu :) czasem jak się zapomni to stoi bez trzymanki jakiś czas. :)
Ach.. Marzec to wyjątkowy czas dla nas.
Zdecydowanie dlatego, że jest Amelka, ale los coś jeszcze w marcu nam dał.. W porównaniu do Amelki to żadne porównanie, ale jednak powód do radości :)
Czas spać. Ciężki tydzień przed nami.
Ostatnie przygotowania do roczku, inne załatwiania.. Ale damy radę!
;)
Pamiętam jak dziś, kiedy taką malutką przywieźliśmy do domu..
Całą drogę spała mimo kupki w pieluszce, głodu w brzuszku i nowego miejsca.
Ja. Mama. Bałam się, że nie będę potrafiła się nią zając. Była taka maciupeńka.
My- Ja, mąż i nasza córeczka..
Emocje i wrażenia są nie do opisania.
Łza kręci się w oku, kiedy przypominam sobie pierwsze chwile razem.
Dziś nasza córeczka - córeczka mamusi - śpi obok mnie, słyszę jak oddycha równo, spokojnie.
Dziś potrafi już dużo, wiele rozumie, dużo się śmieje, psoci jak tylko potrafi i wprowadza ogromne ilości szczęścia , radości, miłości i uśmiechu do naszego domu i życia!
Bardzo się cieszę, że mogę patrzeć na Amelkę od początku w zasadzie jej życia i na to jak się zmienia, rośnie i rozwija.
Pod koniec marca w okresie świątecznym minie rok od przywiezienia Amelki ze szpitala do domku. <3
Będziemy świętować.
Marzec to wyjątkowy dla nas miesiąc.
Tu nic więcej nie trzeba pisać <3 ...
Ten telefon.
Córeczka.
Urodzona w marcu.
Maleństwo. 3320 kg (gdy miała dwa tygodnie).
Droga po nią do szpitala.
Pierwsze spotkanie.
Łzy miłości i szczęścia.
Zakochanie od pierwszego wejrzenia.
Dom. Razem.
Szczęście.
Jesteśmy rodziną <3.
Jesteśmy bardzo szczęśliwi.
Pamiętam jak pierwszy raz trzymała sama grzechotkę, jej pierwszy uśmiech do mnie , pierwszy obiadek, pierwsze przytulenie z jej rączek, pierwsze Mama, pierwsze Tata, pierwsze raczkowanie, pierwsze siedzenie w łóżeczku.. Pierwsze ząbki i pierwszą kitkę z czterech włosów ;) A teraz pierwsze kroczki za rączki, otwieranie szuflad, wchodzenie tam, gdzie nie wolno, ucieczki przed mamą, łobuzowanie, śmiechy, gilgotki, wieczorne wygłupy w trójkę, a z Titi (Beti) w czwórkę.. , pierwsze zabawy balonem, łapanie Titi za włosy i zakładanie jej legowiska na głowę ;)
Dla takich chwil warto żyć.
Amelka jest całym naszym życiem, jego sensem <3
Jeszcze nie chodzimy, nie czuje się pewnie bez moich rąk, bez trzymania się czegoś. Myślę, że niebawem jednak przyjdzie taki dzień i sama wyruszy do przodu :) czasem jak się zapomni to stoi bez trzymanki jakiś czas. :)
Ach.. Marzec to wyjątkowy czas dla nas.
Zdecydowanie dlatego, że jest Amelka, ale los coś jeszcze w marcu nam dał.. W porównaniu do Amelki to żadne porównanie, ale jednak powód do radości :)
Czas spać. Ciężki tydzień przed nami.
Ostatnie przygotowania do roczku, inne załatwiania.. Ale damy radę!
;)
sobota, 27 lutego 2016
Codzienność...
Dzisiaj wyjątkowo w wielkim skrócie słów kilka od nas.
Amelka całą noc szalała, spała mi nawet przewieszona przez moją szyję, normalnie istne szaleństwo. Nie wyspałam się, wstałyśmy już o 8 i pół nocy było wiercenie. Teraz Amelcia śpi z tatusiem, bo ten po nocy dzisiaj, a ja sprzątam, piorę, gotuję.. jak zwykle ;)
Nadal nie ma wieści w sprawie o przysposobienie Ameli, będę kontaktować się z sądem w poniedziałek, ponieważ wyrok w sprawie poprzedniej już się uprawomocnił i można śmiało działać, aby wszystko zakończyć.
Bank nadal milczy, minęły już dwa tygodnie od złożenia kompletu dokumentów i cisza. Trochę mnie to denerwuje i chodzę taka nijaka.
Znów babcia (mama mojej mamy) ma jakieś humory, znów coś jej nie pasuje, kłócą się z mamą, a ta wydzwania do mnie z płaczem.. normalnie mam tego dość. Babcia robi się coraz starsza, coraz bardziej dokazuje i dokucza. Nie wiem, co będzie później, bo rodzice z nią mieszkają i nie sądzę, żeby się to zmieniło.. Ehh..
Amelka coraz lepiej radzi sobie na dwóch nóżkach, nawet czasem jest jazda "bez trzymanki" - puszcza się w najmniej oczekiwanym momencie, ale robi wtedy "klap" na pupkę! :)
Wstaje do telewizora i "wali" rączką w niego, trzeba uważać.
Ostatnio nie było mnie w domu dwie godziny, z malutką został tatuś.
Dopiero może dwa dni temu przyznał się , że mała sobie chodziła.. bla, bla i nagle patrzy a ona przygnieciona krzesłem w kuchni.. o masz Ci los..
Był płacz i przykładanie zimnej łyżki do czoła, żeby mama guza nie widziała..
Teraz miałam trochę śmiechu z nich, ale jednak wtedy była bym zła. Z poprawką na to, że różnie to bywa i nie upilnuje się przecież idealnie dziecka.
Mamy cztery ząbki. Czekamy na prawą, górną jedynkę, która ciężko wychodzi, widać bardzo jak mała cierpi przy tym. Na szczęście najgorsze już na razie za nami.
Kilka nie przespanych nocy z noszeniem małej na rękach, płacz, a wręcz wycie z całych sił, mimo Nurofenu. Samej chciało mi się płakać w pewnych chwilach.
Dziś widzę, że małej lepiej, ale nie chodzimy na razie na spacerki, dajemy jakoś radę w domu.
Gardło, które też miało "słowo" w tych boleściach przeszło całkiem jak na razie, leków nie bierzemy i całe szczęście wstrzymałam się i nie dałam małej antybiotyku, trzy dni gorączki minęły i na tym koniec.
Wciąż od kilku dni zastanawiam się kiedy ten czas zleciał, że mała na początku marca skończy już roczek. Była taka maciupeńka, a teraz taka z niej dziewczyneczka!
A tak właśnie lubię lizać lodówkę, ściany i szyby.. ;)
Zastanawiam się jak ją zostawię po powrocie do pracy i jak sobie poradzimy, raczej nie będę mogła liczyć na babcię, która ma się jeszcze całkiem dobrze, bo jak to powiedziała mojej mamie: "Nie będzie już gotować, ani sprzątać, ani robić zakupów, bo nie jest niczyją służącą!!!".
Czyli sądzę, że tyczyło się to również nas.. nie będzie nam służyć jako niania do Amelki.
W porządku. Damy radę sami.
Podejrzewam to, bo mama tak dziwnie mówiła, a sama kiedyś wspominała, że babcia to na godzinę, dwie i tyle.. więc cóż.
Myślałam o żłobku, ale nie chciałabym, wiem też, że muszę zacząć w czerwcu po urlopie pracę, jeśli uda się wszystko z domem, będziemy potrzebować pieniędzy na centralne.. więc muszę pracować.
Ale jesteśmy silni, jesteśmy rodziną - Amelka, Ja i mąż. Damy radę. Kochamy się przecież.
Kończę, dopijam kawę i biorę się za dalsze sprzątanie. :)
Pięknie świeci słońce, pies się wygrzewa w słoneczku, może jednak przyjdzie już wiosna?! :)
wtorek, 23 lutego 2016
Historia smutnego psa i choróbsko małej...
Często w głowie układam słowa, które chciałabym napisać właśnie tutaj, a później kiedy przychodzi czas i chwila na napisanie posta wszystko ucieka mi z głowy. Zawsze jest tak samo, jakoś nigdy nie mogę albo nie mam chwili, bo muszę coś.. i tak w kółko, a później masz ci babo placek. :)
Ostatnim razem zapomniałam napisać o piesku, młodym.. brązowym, ślicznym, ale smutnym Spanielu. Kilka dni pod naszymi oknami przesiadywał i kręcił się pod blokiem pies z obrożą, rasowy. Zastanawiałam się kto go tak wypuszcza i czy nie boi się, że ktoś go złapie po prostu.
Któregoś dnia mąż wyszedł ze śmieciami, pies siedział, więc mąż go przywołał do siebie, a ten biedny podszedł. Mąż zauważył karteczkę przy obróżce. Pisało: "Zaopiekuj się nim, bo ja nie mogę!".
Wrócił do domu i opowiedział mi, że ten to właśnie młody piesek, który od kilku dni siedzi tak pod blokiem musiał być najwidoczniej nieudanym prezentem na święta dla jakiegoś dziecka i ktoś chciał się go pozbyć, więc wyrzucił go z domu.
Serce mi pękało, ale nie miałam możliwości, żeby zabrać go do mieszkania, bo jest mała i nasz pies. Tego dnia calutki dzień lało.. a pies siedział wiernie, czekając.. Siedział na deszczu cały dzień..
Mówiłam do męża, aby coś z tym zrobić, że zaraz zacznę płakać, że tak nie można!
Wyszłam do niego, okazał się być milutkim, młodym, uroczym i przemoczonym do suchej nitki pieskiem, który był okrutnie wygłodzony, dałam mu kiełbaski, które zabrałam dla niego, jadł mi z ręki. Nie bałam się, bo widać było, że jest spokojny. Zjadł i chciał więcej, chciał później ze mną do domu. Zrobiłam mu zdjęcia, wstawiłam na Fb nawet, czy ktoś nie chce, bo jest taki i taki piesio z karteczką..
Zrobiłam mu nawet zdjęcie..
Wysłałam też MMS do kilku osób. Całe szczęście nie wiele później szukałam pieska, bo jechały już po niego cudowne i znajome osoby. Dzisiaj mieszka nie daleko mnie, jest szczęśliwi, a właściciele kochają psy ponad wszystko. Jest mu dobrze, sucho, ciepło, ma jedzenie, legowisko i kochających właścicieli, którzy mają domek z podwórkiem! :)
Nikt go nie szuka, ja wiem czyj to pies i wiem, że był dla tamtych ludzi nie wygodny. Nie chcieli go.
Ale nie potrafię zrozumieć jak tak można..
Sama często mam nerwy na nasza psinę, ale nigdy bym jej nie wyrzuciła na ulicę!
Bo jest częścią nas, mieszka z nami, jest członkiem naszej rodziny, a poza tym pies to najwierniejszy przyjaciel człowieka <3
***
Amelka od poniedziałku rano gorączkuje, cały czas mamy na termometrze 38.5 C..
Wczoraj wieczorem czuła się źle, zastanawiałam się nad pogotowiem, ale po Nurofenie spadło nam o stopień do 37.5 C.
Dzisiaj już o 8 byliśmy z Amelką u naszego lekarza, dostała coś na grypę, gorączkę i gardełko.
Umówiliśmy się z lekarzem, że jeśli będzie się dzisiaj w dzień i w nocy utrzymywać temp., to rano podamy jej antybiotyk Ospamox.
Wyczerpałam baterie w termometrze przez to ciągłe mierzenie temperatury ;)
Mała dużo śpi, jest wyczerpana. Minimalna temp., to ciągle 37.7-38.0 C.. bez rewelacji.
Miejmy nadzieję, że wkrótce przejdzie wszystko.
Ogólnie to temperatura jest z powodu gardła i ząbkowania.. trochę to i trochę to.
Mamy dwie dolne jedynki, Górną jedynkę z dwójką, a jeszcze przebija się powoli jedynka górna z dwójką obok. Szaleństwo, wszystko na raz!
***
Dzisiejszy dzień spędziliśmy u lekarza rano, później byliśmy na wsi u rodziców męża, bo przyjechały córki jego siostry (duże pannice już), ale chcieliśmy się przywitać. Nie byliśmy długo, bo Amelka w kiepskiej formie.
Posiedzieliśmy, zjedliśmy obiad, później było cudowne ciasto Tiramisu i kawusia. <3
Wróciliśmy do domu po 14, mąż poszedł spać, bo był po nocy.
My z Amelką miałyśmy trochę płaczu, trochę zabawy i trochę marudzenia! :)
Ostatnio mała zaczęła stać przez kilka sekund sama bez trzymanki, ale jednak boi się chodzenia samemu jeszcze, kiedy czuje się nie pewnie to woli siadać. Radzi sobie już coraz lepiej, dzisiaj i wczoraj wieczorem pierwszy raz wstawała już do TV i waliła rączką w ekran.. normalnie trzeba pilnować, pilnować i jeszcze raz.. PILNOWAĆ! :)
Nauczyła się również sama wchodzić do łóżeczka turystycznego, oczywiście zamykam ją w nim jeśli nie chcę, aby wychodziła :) Pierwszym razem śmiesznie wyleciała, bo weszła, usiadła i chciała się oprzeć tu, gdzie odsunięte :D Miałam śmiechu, upadła na miękkie, więc było ok. ;)
Amelka nauczyła się również wymuszać wszystko, na co tylko przyjdzie jej ochota.
Zrobiła się taka, że kiedy wspina się po naszych spodniach w górę i stanie, a my ją posadzimy, bo np. zmywam naczynia to maleństwo nasze wpada w szał nie z tej ziemi. :)
Jest płacz, a raczej wycie, które jest specjalnie, wymuszone i słychać to bardzo, jedynie mąż daje się nabrać i staje się wtedy często "dobrym tatusiem" hehe, który bierze małą na pół minuty na rączki, po czym wkłada do łóżeczka np. i znów zaczyna się wycie syreny alarmowej na nowo ;)
***
Nasze małe szczęście na początku marca skończy roczek, a z tej okazji zakupiliśmy śliczne baloniki, na których napisane jest...
Do zestawu zamówiliśmy również RÓŻOWĄ świeczuszkę (na zdjęciu niebieska akurat), a dodatkowo girlanda, która ma krzyczeć tak jak reszta dekoracji, że nasza malutka dziewczynka ma już roczek! :)
Chcę, żeby Amelka miała pamiątkę na całe życie, żeby miała co wspominać.
***
Decyzji o kredycie nie ma w dalszym ciągu. Tzn. decyzje otrzymaliśmy od strony finansowej na poziomie oddziału, ale obawiam się centrali, chociaż chyba zupełnie nie potrzebnie, ponieważ oddział wydał zgodę na kredyt i stwierdził, że posiadamy zdolność kredytową.
Osoba kontrolująca nieruchomość, również życzyła miłego mieszkania, bo byliśmy w czasie jej przyjazdu, aby pokazać dokumenty domu, ponieważ właściciel mieszka daleko, a otwierała znajoma tylko osoba.
Ogólnie dom wypadł bardzo dobrze, poza jednym dokumentem, który dostarczyłam na drugi dzień do placówki banku.
Oczekujemy teraz.. chyba maksymalnie do trzech tygodni, chociaż osoba zajmująca się naszym kredytem stwierdziła, że bardzo chce "zakończyć sprawę" naszą do końca lutego i liczy, że tak właśnie będzie.
Poza widzi mi się banku (centrali) nie powinno byc złej decyzji..
-finansowo wszystko ok,
-dom bardzo ok,
-dokumenty w sumie ok,
-dofinansowanie na MDM zablokowane w dniu dostarczenia dokumentów i umowy przedwstępnej,
Wszystko wygląda dobrze, ale bank centrala to jednak centrala..
Dopóki nie podpiszemy umowy o kredyt z bankiem, będę się zastanawiać, czy wszystko w porządku i czy się uda, czy będzie, a może jednak coś pójdzie nie tak.
Muszę mieć wszystko na papierze, czarno na białym.
***
Ponieważ czuję, że smucę już za długo, to kończę wpis, dodając tylko krótko, że wiedziałam doskonale jak będzie, że szwagierka zachodząc zrobi z siebie cierpiącą ofiarę, która jest w ciąży i trzeba na nią dmuchać, chuchać i piastować ją ciągle. Po prostu ŻAL!
Wkur*ia mnie to okrutnie, drażni mnie zachowanie mojego męża w tej całej sytuacji, który dla mnie przy tym jest głupcem. Ale nie mam sił, ani nerwów, żeby poruszać głębiej ten temat i sytuację jaką stwarza w okół siebie ten "pępek świata" ! ŻAL i to wszystko :] i kropka.
***
Ostatecznie jest wieczór, idę pic melisę na uspokojenie jakieś i prasować córci ubranka :)
niedziela, 21 lutego 2016
Niedziela :))
Mąż dzisiaj jak zazwyczaj w niedzielę znowu w pracy, a z resztą i tak ma jakiegoś focha ;)
My z Amelką dzień spędziłyśmy u rodziców i babci z mojej strony.
Zjadłyśmy obiad, była kawusia i ciasto..
W piątek miałam rozmowę o pracę.. jak się okazało naburmuszone PANIE wypytały mnie jak w szkole dosłownie o wszystko, co wiem, po czym stwierdziły, że jednak nie fajnie, że chcę zmienić pracę, że jestem jeszcze na macierzyńkim (który chcę przerwać w razie dobrej pracy), że w sumie to szkoda, że nie mam statusu bezrobotnej, że jak nie mam w czymś doświadczenia z pacjentami to nie powinnam pisać w CV, że coś potrafię (ale halo, halo, może nie mam Bóg wie ile doświadczenia, a jednak MOGĘ wykonywać daną czynność, bo mam kwalifikacje!!!), tak czy tak GRZECZNIE i to wyjątkowo grzecznie jak na moją nerwową osobę podziękowałam, bo tak wypadało i wyszłam. Zła na siebie, że w ogóle marnowałam swój czas na takie osoby :)
Wróciłam Amelkę, pojechali teście, którzy w tym czasie opiekowali się malutką..
Zjadłam obiad, uśpiłam malutką i czekałam na męża, który miał za niedługo wrócić :)
Patrzę.. dzwoni jakiś obcy numer, najpierw pomyślałam o banku.. odebrałam, a tu "szanowna" PANI dama.. jedna z tych z rozmowy o pracę..
Że może chciałabym jednak u nich pracować, ale że najpierw na 3 miesiące na staż ,a po nim 3 miesiące praca (a w ogłoszeniu szukali na umowę na czas określony od razu na 2 lata!), że gdybym się zwolniła, poszła o staż itp, itd..
Powiedziałam, że faktycznie chcę pracować w zawodzie, ale nie zamienię dobrych warunków pracy na gorsze i to dużo gorsze, że jednak dziękuję i nie ma takiej możliwości, jeszcze zapytała, czy nie chcę zmienić pracy, powiedziałam tylko, że OWSZEM.. na lepszą :)
Jednym słowem PORAŻKA, ale znajdę.. mam czas. Nie wspomniałam, że jedna z PAŃ bazgrała coś na moim CV..
Wydaje mi się, że tak nie traktuje się przyszłych pracowników, jeśli jest się trochę inteligentnym i ma się trochę ogłady :)
To zdecydowanie nie było dla mnie! :)
Bank nadal milczy, w tym tygodniu jutro rozpocznie się drugi tydzień czekania na decyzję centrali w sprawie kredytu. Może się odezwą, na to liczę. Nie mogę już nic z nerwów.
Swoją drogą, co ma być to jednak będzie choćby nie wiem co.
W zasadzie nic nowego więcej u nas nie dzieje się.
Amelka wkrótce będzie świętować roczek, ze względu na wydatki związane z kredytem, nie będzie to ekstra impreza, po prostu kto ma przyjść to przyjdzie, będzie torcik, kawusia.. girlanda, baloniki.. skromnie, ale pięknie :)
Córeczka wspina się, staje przy wszystkim, często łapie zająca, ale nic poważnego się na razie nie wydarzyło, czasem trochę popłacze.
Nauczyła się wymuszać i nauczyła się tego perfekcyjnie. Tata najczęściej daje się nabrać :)
Ja przywykłam, a wieczorami, żeby poszła spać, muszę czasem krzyknąć, bo są wygłupy i nie chce się spać, choć nie raz jest już bardzo późna godzina na zegarku.
Największe zainteresowanie ostatnimi czasy to samochodziki, których Mała ma już 4 sztuki, raczkuje i trzyma jednego w ręce i jedzie :) a druga sprawa to książeczki z przedmiotami, zwierzątkami, mamy nawet taką gdzie są odgłosy wiejskich zwierząt, Amelka ją uwielbia :)
Nie piszę więcej, zbieram się powolutku za podsumowanie roku małej, dużo się działo, więc będzie troszkę do napisania.
Czekamy obecnie na rozstrzygnięcie sprawy z małą, niech to się już zakończy, bo rok to zdecydowanie za długo!
Odezwiemy się wkrótce! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)