Napisałam wczoraj posta ale dzisiaj rano skasowałam go.. sama nie wiem czy chciałam żeby był i nie wiem czy chciałam go skasować. Nic ostatnio nie wiem. Jestem zła, szybko się denerwuję i wpadam w złość. Szczególnie bardzo kłócę się z mężem, który doprowadza mnie bardzo do szału.
Czasem wydaje mi się, że już jest na prawdę dobrze, a za chwilę kłócimy się jak szaleni i nie ma zahamowań w niczym.. on mówi, że ja jestem beznadziejna i nic nie potrafię, a ja jemu dogaduję, że to on nic nie potrafi i tak na okrągło. :( Przykro mi, że tak się dzieje, bo chciała bym wierzyć i mieć 100% pewność, że będę mogła zawsze na niego liczyć i będzie dla mnie zawsze wsparciem, nie ważne jaka będę.
Jednak kiedy tak się kłócimy czuję się osamotniona, czuję też, że on mnie nie rozumie i nie mogę na niego liczyć. Chce mi się płakać. Czasem czuję się jakbym była zamknięta w ciemnym, pustym i zimnym pokoju ;(
Ostatnio sprawia mi radość jedynie moja psinka, Beti..
Jak mam wolne od pracy to tak sobie rano razem leżymy :)
Dzisiejszy dzień miałam wolny, a mąż pracował do 16. Posiedziałam w domku, posprzątałam i odpoczęłam.
A teraz od kiedy mąż wrócił to działa mi na nerwy.. właśnie przyszedł do niego kolega i będą oglądać mecz niestety.. i niestety przez ten mecz nie będzie w tym tygodniu mojego Hells Kitchen :(
A tutaj to co dzisiaj zrobiłam na obiadek..
Teraz uciekam.. napiszę coś sensownego jutro.
Ehhh te mecze i ci faceci ;) Nie przejmuj się, to pewnie tylko przejściowy kryzys :) Będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńfaceci i wszystko JASNE beti cudowny maluszek...pizzerinki robie w czwartek :) narobilas smaka..
OdpowiedzUsuńWidziałam wczoraj Twój post, czytałam go po kilka razy...
OdpowiedzUsuńBiłam się z myślami, chciałam coś napisać, dodać Ci otuchy, pocieszyć, ale wiedziałam, że żadne słowa współczucia nie będą lekiem na to całe zło, które Cię spotkało...
Chociaż się nie znamy dużo wczoraj o Tobie myślałam, naprawdę... O Tobie i o niesprawiedliwości tego świata...
Dziś rano postanowiłam jednak coś napisać, ale zauważyłam, że wpis zniknął - miałam wielką nadzieję, że poprawił Ci się humor i po prostu chciałaś się pozbyć smutku zawartego w tym poście...
Ktoś kiedyś powiedział, że cierpienie uszlachetnia, sprawia, że stajemy się lepszymi ludźmi - nie wiem czy jest to prawdą, ale mam nadzieję, że to co przeżyłaś nie będzie Ci przysparzać smutku, ale wręcz przeciwnie, doda Ci sił i determinacji do walki o Wasze Szczęście i tego z całego serca Ci życzę!
PS.
- U mnie również była pizza, domowa pizza jest najlepsza :)
- Zwierzęta są cudownymi terapeutami, sama posiadam psa i kota, czasem wystarczy mi na nich spojrzeć, pogłaskać i od razu czuję się o niebo lepiej...
Ściskam, E.
no własnie od rana czekałam na ten post a tu okazuje sie że jest skasowany....
OdpowiedzUsuńmyslę że powinnaś spokojnie porozmawic z mężem.... kł,otnie nic nie dają, ty jako kobieta dmasz o ognisko domowe.... wyluzuj trochę.... odpocznij, bo nerwy nic nie dają....
śerdeczności
http://leptir-visanna6.blogspot.com/
Ja miałam podobnie. Czytalam wczoraj Twój post i wobec bólu, którego doświadczyłaś nie potrfaiłam nic sensownego napisać. Wierzę, że nie możemy mieć ciągle pod górkę i w końcu szczęście przepełni Wasze życie. Droga adopcyjna nie jestb łatwa, więc może stąd te napięcie w Waszym małżeństwie. Może wystarczy spokojnie porozmawiać. Nie pozwólcie, żeby Was przerosły złe emocje. Ściskam
OdpowiedzUsuńJa mieliłam co napisać, a jak wróciłam to wpisu nie było- w sumie domyśliłam się, że emocje opadły i dlatego zniknął. Wiem jedno- emocje jakie szargają nami, kobietami, w oczekiwaniu na dziecko są dużo silniejsze niż te u naszych mężów, stąd łatwo poczuć się niezrozumianym. Ważne, żeby o tej różnicy pamiętać i się szanować, dać sobie miejsce na przetrawianie bólu na swój sposób. No i kochać się bardzo trzeba:) Spodnie z nowego wpisu bombowe, a pięknych paznokci dziko zazdroszczę!!!
OdpowiedzUsuń