Krótko o tym, co słychać u Nas.
Nic z nowości, spędzam nadal w większości tylko ja czas z
córeczką, bo mąż pracuje. Urlop dostanie dopiero w październiku, więc w tym
roku wakacji nie będzie. Właściwie może i lepiej, bo Amelka malutka, nie ma
sensu, żeby podróżować z takim małym bąkiem. :) Nadrobimy
w przyszłym roku.
Ostatnio dzwoniłam do ZUSu, ale oczywiście ktoś odkłada moją
sprawę do ostatniej chwili (27.08) i wtedy zobaczymy, czy dokumenty, które
złożyłam będą wystarczającymi. Mam dzwonić ponownie w tą środę.
W naszej grupie kolejna adopcja – samotna kobieta była z
nami na warsztatach, dostała dwa tygodnie temu cudowną 3 latkę. :) Zostały
tylko dwie pary od grudnia. Można śmiało stwierdzić, że nasz OA działa prężnie
i dąży do tego, żeby było jak najwięcej adopcji. Cudownie.
Chrzest Święty Amelki odbędzie się 10 października, nie
potrzebny księdzu ani akt urodzenia, ani prawomocny wyrok, tylko zaświadczenie
o tym, że odbyła się sprawa już i dane (imię i nazwisko nowe dziecka, data
urodzenia i nasze imiona i nazwisko)- wszystko, żeby się zgadzało po prostu.
Nie ustalałam z księdzem godziny. Trochę z nim porozmawiałam, był zachwycony, widać
było, że chce pomóc, chętny był zrobić chrzest nawet w piątek albo w tygodniu
jakby zaszła taka potrzeba. :) Co z naszym księdzem to raczej nie bardzo prosta
sprawa.
Także chrzestny to mój brat cioteczny (najbliższa mi
rodzina), a chrzestna to starsza siostra męża. Jest tak jak miało być. Szukam
teraz kreacji dla Meli. Ja w razie czego mam.
Zaproszenia ze zdjęciem Meli wybrane. Zdecydowałam się na
takie ze zdjęciem, bo żal nie wykorzystać zdjęcia z sesji.
Ostatnie dni dały nam się we znaki, a raczej noce. Chodzę
jak zombie, bo malutka szaleje od około 1-3 w nocy, nie chce spać i marudzi, bo
gorąco.
Na szczęście dzisiejsza noc była już chłodna i dzień też
szary, ponury, krążą chmury nad nami i jest chłodno. Może tak zostać jak dla
mnie.
Kończę. Trzeba ogarnąć mieszkanie po weekendzie, czeka mnie
prasowanie, a później jadę do znajomych mojej babci na masaż, bo odmówić nie
mogłam z różnych względów. Tak mi się chce, że masakra, ale co poradzić. Czasem
tak trzeba ;)
Ostatnio mam jakieś gorsze i smutne dni. Chyba czasem każdy
człowiek tak ma. Przecież jest Melek i jestem szczęśliwa, a jednak jakoś tak.
Z mężem mijamy się ciągle, nie mamy dla siebie zupełnie
czasu. Tęsknię za nim. Może głupio to brzmi ale tęsknię, bo jesteśmy niby
blisko, a jednak jak na odległość.
Melek ma się świetnie, rośnie cały czas, coraz bardziej sama podnosi się do siadania, nadal nie gaworzy od jakiegoś sporego czasu. Nie wiem dlaczego, czasem wyskoczy jej jakieś przypadkowe: nie, agu, bbu albo coś podobnego.
Sypnął się włos, z czego jestem bardzo dumna, w ogóle z każdej rzeczy jestem dumna.. :)
Np. wczoraj byłam dumna, bo moje dziecko pierwszy raz jadło Gerber kurczaka z warzywami.
Coraz więcej się śmieje, a ja uwielbiam to! :)
Prezent od babci i dziadka (moich rodziców). Miało by jasno szaro-kanarkowe, a później jasno szaro-białe, a przywieźli takie, ale jest ok..
Tutaj jeszcze jeden prezencik od dziadka i babci (moich):
Podczas ostatniej wizyty u teściów znalazłam serce w kawie.. ;)
Odezwę się wkrótce.
:-) Mamy dla małego taki sam pojazd ;-) i muszę przyznać, ze ratuje mi kręgosłup. Leży sobie chłopak zadowolony i jeździ ze mną po całym mieszkaniu. U nas z gaworzeniem też jakiś regres od jakichś trzech tygodni wiec może to normalne??? Ja też mam gorsze dni. Z tych samych powodów co Ty. mijamy się z mężem cały czas. Wychodzi z domu ok 7 rano wraca grubo po 23. A my całe dnie sami. Moja rodzina mieszka niestety daleko. Nie mam z km zostawić małego nawet na 5 minut w ciagu dnia. No ale dajemy radę. oby do zimy :-) Powodzenie w wybieraniu kreacji dla małej Księżniczki. Wiem jakie to ciężkie zadanie - chociaż dla chłapaka jednak chyba łatwiej. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOj też by się Wam przydały wakacje, żebyście pobyli trochę w trójeczkę razem... Od razu by się humory poprawiły :) Mam nadzieję że znajdziecie czas dla siebie.
OdpowiedzUsuńA co do małej to zobaczysz, w swoim czasie sama zacznie siadać, gaworzyć itd, nie ma co się stresować :) Każdy dzieciaczek rośnie w swoim tempie. Wszystko będzie dobrze :*
U nas było podobnie. Jak Tygrys zaczął pełzać, skupił się chyba tylko na tym. Przestał gadać. Ale miesiąc później nawijał jeszcze bardziej. Na wszystko przyjdzie czas.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że jesteś dumna. Każda nowa umiejętność cieszy.
Jaj dobrze, że z Chrztem udało się wszystko zorganizować po Twojej myśli. Wykorzystam informację o zaświadczeniu w razie problemów z aktem urodzenia. Teraz czas na przyjemności. Kreacja. Tort. Zapraszanie gości. Jesteśmy na tym samym etapie :)
I niech ten ZUS wreszcie się ogarnie.
A u nas dalej upalnie.
Uściski
ZUS mnie dzisiaj doprowadził do szału. Jak pytalam czy wystarczy POSTANOWIENIE SĄDU rmto mówili, że tak. Dzisiaj dzwonili, że nie wypłaca mi pieniędzy, bo nie ważne, że pisze w postanowieniu, że złożyliśmy wniosek o przysposobienie - muszą to mieć na ZAŚWIADCZENIU z sądu! :/
UsuńTeraz muszę pisać do sądu, ten musi wydać zaświadczenie i przysłać do mnie. Dopiero zaniosę do ZUSu. Porażka.
Ale ponoć wtedy wystarczy juz. A wtedy to mogłabym czekać do sprawy z dokumentami, bo rzuciłabym im akt urodzenia i tyle. A tu tyle pisania i wszystkiego i wyszło na to samo z czasem. :|
Jak byś chciała wiedzieć coś więcej z chrztem to pisz :D buziaki Kochana. ;*
Kurczę, ale oni tam mają bajzel :( Współczuję Ci tych przepraw z nimi.
UsuńKażdy miewa gorsze dni. Jesteś praktycznie cały czas sama z Melą. Wiem, że Ją kochasz, uwielbiasz, ale... jesteś też pewnie zmęczona.
Bzuiaki
U nas takie zaświadczenie z sądu wystarczyło. OA nam powiedział, żeby złożyć do sądu wniosek i klika dni później mieliśmy papier. Większy problem w ZUS był od kiedy mają liczyć macierzyński. Wydawałoby się, że od momentu przedłożenia zaświadczenia z sądu. Nie. Od chwili kiedy dziecko jest w domu. I tu ledwo się wyrobiłam z naliczeniem macierzyńskiego tego płatnego ciągle po 80 %. Na szczęście miałam pomoc w kadrach i księgowości. Panie raz dwa załatwiły sprawę. Ale ZUS nie ogarniał. Tak, jakbyśmy byli jedynym przypadkiem adopcyjnym w 300 tys. mieście.
UsuńMam nadzieję, że zamkną temat i wreszcie wypłacą pieniądze. Szkoda, że tak późno.
Kochana, z tym gaworzeniem chyba tak jest ;) Smerf miał taki etap, że tylko ruszał ustami jak rybka i też się martwiłam, ale oczywiście niepotrzebnie :) jest tak, że jak dziecko skupia się na nowych umiejętnościach to jakby "zapomina na chwilę" to, co już umie - ale spokojnie, później wszystko wraca do normy.
OdpowiedzUsuńSuper, że chrzest się udało załatwić, tylko ten ZUS...ehhhh.....
Całusy :*
Tak tak ZUS to pomylona instytucja coś o tym wiem. Widzę włoski na głowie Meli .Moim zdaniem dla dziewczynek jest większy wybór co chodzi o ubranka i myślę że z kreacja problemu nie będzie. Mela ma świetnych dziadków. Pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńKreacje na chrzciny dla Amelki musisz wyszukać jakąś piękna jak dla księżniczki :)
OdpowiedzUsuńNie smuc się, każdy ma lepsze i gorsze dni ale po tych gorszych zawsze wychodzi słońce. Nie dziwi mnie ze tesknisz za Mężem.. ja ze swoim jestem non stop bo razem pracujemy ale jak wyjedzie chociażby na pol dnia to mi go bardzo brakuje.
Włoski Mieli.. jeszcze troszeczke i będzie kiteczka :)
Prezenty od rodziców piękne.. fajni z nich dziadkowie :)
Włosów już co nie miara, już nie długo będziesz mogła zawieszać spineczki :) A ZUS,to niestety częsty przypadek, robienia sobie z ludzi jaj. A na Chrzest to i mama musi się pięknie ubrać :) zdjęcia będą potem na całe życie więc obie musicie się wspaniale prezentowa, mam nadzieję że z mężem nadrobicie na jego urlopie :)
OdpowiedzUsuńWłosy genialne, serce w kawie słodkie, dziadków zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoją tęsknotę za mężem. Też ją odczuwam.
Buziaki
Ale cudowne włosięta, takie w sam raz do smyrania i całowania :)
OdpowiedzUsuńU mnie z ZUS-em też była przeprawa. Nie pisałam jeszcze o tym na blogu (pewnie wkrótce napiszę), ale po zwolnieniu się z poprzedniej pracy zostałam zatrudniona dosłownie na kilka dni przed zabraniem Bąbla z DD, więc oczywiście urzędnikom wydało się to mocno podejrzane i musiałam się do nich nalatać, natłumaczyć, naskładać wyjaśnień (zresztą nie tylko ja, ale jeszcze część naszej rodziny i współpracowników). Ostatecznie się udało i dostałam macierzyński - mam nadzieję, że u Ciebie też przestaną robić problemy i odkładać sprawę "na potem".
Tęsknotę za mężem również odczuwam, bo często widuję go tylko wieczorami i mamy dla siebie zaledwie 1-2 godziny, zanim padniemy oboje ze zmęczenia - także rozumiem Cię doskonale i życzę poprawy nastroju :*