wtorek, 15 grudnia 2015

Że co ?! ?! ?!

No właśnie.. 

 

Wczoraj rano zarejestrowałam Meli do przychodni, udałyśmy się do naszej Pani doktor.
Na nóżce czerwona plama, która wyglądała jakby miała czerwieńszą obwódkę, w środku krostki jak potówki, czasem była czerwona, a czasem mniej.. to LISZAJ.  (wielkość plamy około 4 cm x 2 cm).
Normalnie myślałam, że się przewrócę. 
Zapytałam od czego to może mieć. Pani doktor odpowiedziała, że zdarza się coś takiego u małych dzieci i wypisała maść, która widoczna na zdjęciu, ta biało-żółta ze sterydami. Powiedziała, że musi dać mocniejszą, bo inaczej ciężko to będzie zwalczyć, a na drugiej nodze zaczęło pojawiać się dokładnie to samo.
Na kaszel dostałyśmy syrop, ale nic małej nie jest. Bierze go, żeby się po prostu nie rozchorować w razie czego. 
Na buzię (bo mała ma brodę i wokół ust ciągle czerwone od nadmiaru śliny i lizania wszystkiego) dostałyśmy maść z witaminami Bephanten derm. 
Ogólnie Meli jest zdrowa, Pani doktor stwierdziła, że od ostatniej wizyty sporo urosła i jest taką większą dziewczynką :) 
Mam nadzieję, że pozbędziemy się tego liszaja i nie będzie wracać! Nie mam pojęcia skąd się to wzięło!



Kiedy wczoraj Pani doktor podeszła i chciała złapać Meli do osłuchania, ta zaczęła płakać i wyciągając w moją stronę ręce krzyknęła: "Mamma!" - sama Pani doktor stwierdziła, że ona wie, że ja jestem MAMA. 
Aż łezka mi się w oku zakręciła. Byłam dumna, szczęśliwa, że jednak czuje, że to ja jestem mamą, osobą przy której jest bezpieczna. :) Moja córeczka <3 




Po wizycie u lekarza zrobiłyśmy zakupy w Lewiatanie i aptece, spotkałyśmy się z siostrą mojego ojca, która nie widziała jeszcze Meli, więc chwilę porozmawiałyśmy. 
Swoją drogą smutne jest to, że rodzina tak się rozeszła po latach i nie ma nawet kontaktu. Szansy na polepszenie z różnych względów nie ma i nie będzie. 
Jeszcze ja utrzymuję kontakty z najmłodszym mojego ojca bratem, który w Warszawie mieszka (bo tylko 7 lat starszy ode mnie jest!) i z kuzynem mojej mamy, który też mniej więcej 7 lat starszy ode mnie jest i jestem chrzestną jego półtorarocznego synusia. 
Gdyby nie te kontakty to w ogóle nie wiedziała bym, co dzieje się z resztą rodziny. 

Ale wracając do wątku dnia codziennego. 
Po zrobieniu zakupów wróciłyśmy do domu, Meli bawiła się razem z psem, a ja zrobiłam sałatkę, później farsz z kapusty i grzybów na pieczone pierożki, a później parówki ze szpinakiem i serem żółtym zapiekane w cieście francuskim. W między czasie Meli miała drzemki, a ja sprzątałam i prałam i wszystko inne. 

Pod wieczór nakryłam stół na wizytę teściów, bo przyjechali z okazji moich urodzin, które w zasadzie dopiero jutro, ale już odhaczone. 
Jak ten czas leci.. stuknie mi już 27 lat. Grudniowi tak mają, że rok dłużej w zasadzie ;)

Dzisiaj siedzimy znowu same, mąż w pracy od rana do wieczora. Meli zasnęła jakiś czas temu, więc korzystam z okazji i piszę. 
Pogoda za oknem bez większych rewelacji. Wciąż szaro, ponuro. Faktycznie mógłby spaść śnieg, zrobiło by się jasno, a i powietrze by było lepsze. Teraz sama wilgoć i zarazki. 
Poza tym, co to za święta bez śniegu.. 

Jeśli uda nam się jeszcze gdzieś kupić małą, żywą choinkę to pewnie mąż jutro kupi. Myślę, że to by było najlepsze rozwiązanie. Duża choinka vs. chodzik z Meli to katastrofa! :) 
Kiedy Meli wstanie, dam jej mlekunio, a później zabiorę się za robienie ciasta do pierożków i pieczenie ich. Później zamrażam pierożki i są jak znalazł i jak świeże w święta, kiedy tylko chcemy. 

Sprzątanie mieszkania w toku, sprzątam kiedy się da na święta, więcej jak na razie okupuję jednak kuchnię. 

Ja sama wciąż trochę przeziębiona, nie mam kataru, ale mam "gulę" w gardle i mi to przeszkadza, oprócz tego coś z węzłami mam, bo wyszła mi buła za uchem i w uchu druga. Masakra. 

I Meli się obudziła. Właśnie zasuwa "po wojskowemu" po podłodze i majstruje grzechotkami przy chodziku. 



I jeszcze znalazłam Meli i mama... 













I jeszcze jedno.. Meli podczas zabawy wózeczkiem.. 





13 komentarzy:

  1. Liszaj - no tego jeszcze nie przerabialiśmy :)) Dobrze wiedzieć, że może się zdarzyć. Mam nadzieję, że zwalczycie szybko!
    Ech te córeczki, ja też w kółko słyszę "mama", żaden z chłopaków tak się do mnie nie garnął w tym wieku. Później pewnie będzie na odwrót, ale co tam ;)
    Bardzo mi się podoba ten wózek z ostatniego zdjęcia! Muszę pomyśleć o czymś takim dla młodej, bo póki co głównie mamy męskie zabawki ;) Chociaż Mikołaj przyniósł kucyka Pony, a co! :D
    Buziaki dla małej :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Mela już duża, naprawdę!!!Rośnie dziewczę jak na drożdżach;-)
    Liszaj to paskudztwo - oby szybko zniknęły. U mojej Hani pod kolanami tez robią się takie plamki, ale to ewidentnie zawsze jesienią i zimą jak zaczyna nosić rajstopy. Zresztą w zgięciu w łokciu tez się takie plamy pojawiają.
    A te guzki na węzłach to lepiej żeby jakiś laryngolog zobaczył...
    Ale Ty młoda jesteś, prawie 10 lat młodsza ode mnie;-)))
    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana pisze tak na szybko, najlepsze na gardło jest psiknąć Oktanisept - jest to odważne leczenie ale bardzo skuteczne!
    Pinafukort tez stosowaliśmy na alergie pokarmową. Dobra tez maść jest alantan na buźkę, maść bądź krem.
    Mała przesłodka!
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dobrze wiedzieć o Oktanisepcie. Nam lekarz kazał psikać nim przy ospie- bez tych pudrów, które zatykają pory. Po prostu- szybko umyć ciał, delikatnie ale dokładnie osuszyć i popsikać. Rewelacja- bardzo szybko strupki powysychały i odpadły.

      Usuń
  4. U nas takie liszaje pojawiają sie przy atopowej skórze, teraz póki co mniej i smarujemy medidermem pomaga i uniknęliśmy maści ze staryda

    OdpowiedzUsuń
  5. Mela to złote dziecko. Ja przy Tygrysie nie mam szans na zrobienie czegokolwiek w kuchni. Przydałby się teraz salon z aneksem kuchennym. Łatwiej by było.
    U nas rodzina też się posypała. Trochę babcia się do tego przyczyniła. I tak każdy żyje swoim życiem. Szkoda. Kiedyś na Wigilii zbieraliśmy się wszyscy. Rodzeństwo mamy i taty z dziećmi, teściowie. A teraz tak kameralnie.
    Kochana, zadbaj o siebie i umów na wizytę. Mela potrzebuje zdrowej Mamy. A ten liszaj - sama byłabym w szoku. Skąd się takie paskudztwa biorą? Przecież dbamy o te nasze maluchy. Mam nadzieję, że szybko się wygrzebiecie.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale Mela jest juz duza! To pierwsze co pomyslalam, patrzac na zdjecia:) Czas leci b szybko, ani sie obejrzysz, a mala bedzie chodzic do przedszkola i szkoly;))) Zdrowia Wam zycze:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Liszaj, ech... Kiepsko :( Niech idzie to dziadostwo w cholerę od naszej Meli! Mnie też się zdaje, że podrosła.
    Co do rodziny- nawet nie wiesz, jak dobrze rozumiem. U nas bardzo, bardzo podobnie.
    Ściskam Wam mocno Dziewczynki.

    OdpowiedzUsuń
  8. No ale długie nogi ma Gwiazdka! Bapanthen bardzo lubiłam na pupę dzieciom. No a liszaj niech idzie precz!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój Leoś ma liszaje, i to na buźce. Nie schodzi mimo używania różnych maści. Nawet jak zginie, to za dwa dni wraca. Mam wrażenie, że to alergiczne. Za rok robimy testy to się okaże. buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie Bephantenem smarujemy buzię, ale wciąż znika i zaraz się pojawia to. Dla mnie to też takie liszaje, bo takie same jak na nóżkach.. Póki co nie schodzi nic.

      Usuń
  10. Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem, a któreś z okolicznych dzieciaków miało liszaje, to zawsze mówiono, że to od psów lub kotów (tyle, że raczej chodziło o takie bezpańskie lub zaniedbane zwierzaki). Więc kto wie? może coś jest na rzeczy?
    mam nadzieję, że Malutka pozbędzie się tego paskudztwa.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń