Zdecydowałam się dzisiaj na jeszcze jeden wpis korzystając z okazji, że mam w miarę spokojny dzień i siedzę sama z Małą cały dzień w domu.
Takie tam moje zapiski przy kawie..
6 grudnia rok temu: Był smutnym dla mnie dniem, którego nie chciałam obchodzić, kojarzył mi się z bólem, cierpieniem i stratą najważniejszej osoby w moim życiu. Dokładnie 7 lat temu dowiedziałam się tego dnia, że moje maleństwo odeszło, tego dnia miałam też zabieg. Dni to były dla mnie trudne, dlatego i 6 grudnia wpływał na mnie bardzo negatywnie. Niestety w rodzinie jest dwóch chłopaczków (siostry męża) i czy chciałam, czy nie - wypadało pojawić się z prezentem od Mikołaja.
6 grudnia tegoroczny: Myślę, że będzie zdecydowanie lepszy, chociaż nigdy nie zapomnę tego, co było. Wiem tylko, że teraz 6 grudnia będzie ze mną najważniejsza osoba mojego życia obok - Amelka. Druga aniołkowa będzie razem z nami. Dlatego zdecydowałam, że Mikołajki spędzimy razem w domu, rodzinnie. Upiekę ciasto, może przyjdą babcie, dziadkowie.. Liczę na siostrę męża z dziećmi. Może przyjadą, my byliśmy każdego roku, więc uważam, że teraz powinni pojawić się oni.
Przygotowałam Malutkiej specjalną kreację na ten dzień. Będzie piękną Panią Mikołajkową, w szafie czeka piękna tiulowa spódniczka na szeluniach, do tego opaska z kokardeczką (wszystko koloru czerwonego), a do tego body, całe białe, białe rajstopki. Będzie cudownie! :) Obiecuję zdjęcia! :)
Cieszę się, że w końcu potrafiłam schować gdzieś we mgle stare czasy, te smutne historie (stratę i wypadek).
Cieszę się, że mogę się w końcu cieszyć z życia.
A tutaj Amelusia z Betusią (piłka jest psa). |
Dobrze, że mam swoją rodzinę! W końcu! :)
Prawie taką jak chciałam..
Prawie, bo brakuje jeszcze Piotrusia (syna), na którego czekamy w sercach, a może za jakiś czas złożymy ponownie dokumenty do OA! :)
Jeszcze Mikołajkowy prezent od nas dla Amelci...
:)