poniedziałek, 15 września 2014

Po I spotkaniu...

Wróciliśmy nie tak dawno. I jakoś nie wiem co mam napisać.. wrażenia po spotkaniu mam jakie mam, właściwie wszystko było ok, do czasu, kiedy podczas rozpisywania pewnej rzeczy  - bo każdy coś mówił - zapytano mnie o to co ja myślę, a ja nie potrafiłam nic powiedzieć.. Masakra.. głupio mi było, bo nic się nie odzywałam.. ani ja, ani mój mąż.. milczeliśmy jak zaklęci.. Może źle nas odebrały Panie prowadzące? Nie wiem.. wiem, że jest mi smutno, bo ja już tak mam, że nie potrafię tak w grupie rozmawiać i odzywać się, bo należę do osób skrytych, cichych i takich, które raczej siedzą w kącie.. mój mąż też właściwie. Inaczej kiedy jesteśmy my i Panie z OA, a inaczej kiedy słucha nas 14 osób.. Oby następnym razem było lepiej, bo inaczej to nie wiem.. :( 
Ogólne podsumowanie.. wiele nerwów podczas drogi, kłótnia z mężem i jego złość, że TO JA nic się nie potrafiłam odezwać, bo przecież MNIE pytały Panie, a nie jego! Ale mógł się przecież coś odezwać! :( 
Dobrze, że chociaż powiedziałam coś "O NAS".. dobre i to. 
Pokłóciliśmy się tylko i tyle. Ech.. nie chce mi się pisać nic więcej, inaczej sobie to wyobrażałam, a tym czasem milczałam jak zaklęta! :(

10 komentarzy:

  1. Nastepnym razem bedzie lepiej...Glowa do gory :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana nic się nie martw, my też nic na pierwszym spotkaniu nie powiedzieliśmy oprócz tego jak się nazywamy i ile mammy lat. Generalnie mieliśmy taką sztywną grupę, że przez cale warsztaty prawie nikt się nie odzywał także uszy do góry, stresu nie przeszkoczysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też od początku do końca było sztywno. Na siłę panie z nas wyciągały informację. Dopiero na indywidualnych rozmowach się otworzyliśmy. Psycholog prowadząca nawet powiedziała, że jesteśmy tacy fajni, a nie wyglądało na to na warsztatach;-0
      Ja też nie lubię wypowiadać się publicznie i to jeszcze o tak osobistych sprawach. Na szczęście mąż mnie mobilizował i jakoś przetrwałam.
      Pierwsze koty za płoty!
      Dacie radę tylko trzymajcie sztamę;-)))
      Pozdrawiam - Patrycja

      Usuń
  3. dziewczyny nie macie pojecia jakiego ja mam stresa, wlasnie najbardziej zeby nie trafić na grupę ludzi sztywną...I ę, ą !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana nerwy i emocję wzięły górę. Domyślam się, że to pierwsze spotkanie, już w grupie może być stresujące. Obojgu Wam zależy i głęboko wierzę, że Wam się uda. Kolejnym razem na pewno będzie lepiej.
    Ściskam;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Też mam taką nadzieję, bo inaczej to nie wiem co będzie. Nasza grupa to sami młodzi ludzie czym również byłam bardzo zaskoczona i może dlatego.. bo wyobrażałam sobie osoby w innym wieku, niż nasz.. a tu jednak same młode osoby, jak my.. Poza tym wszyscy są jak widać weseli i jest właściwie fajnie. Mam nadzieję, że będzie lepiej. Postaram się przynajmniej, bo że mój mąż będzie coś mówić to wątpię.. ale jakoś to przetrwamy.
    Dzisiaj mam humor do kitu.. przez to wszystko.. echh..
    Wieczorem mąż mi powiedział, że skoro się nie odzywałam to może pomyślą, że się nie nadaję.. :( Najchętniej nie odzywała bym się w ogóle do niego... :( zamiast mnie wspierać to on się tak zachowuje..

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana początki są trudne..nie będzie łatwo, ale następnym razem będzie tylko lepiej, tylko uwierz w to :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taką nadzieję!! Obawiam się, że coś mogły źle pomyśleć o nas Panie z OA :( a stres mnie zabił po prostu.

      Usuń
  7. To była dla Was naprawdę stresująca sytuacja, więc nie ma co się dziwić. Nie myśl o ocenianiu. Macie, jak najwięcej wynieść z tych spotkań. Tyle... Myślę, że Panie z OA też wiedzą, że to nie jest łatwa sytuacja. Każdy jest inny. NIe wszysyc potrafią mówić. Ja np. niezbyt dobrze czuję się w takiej sytuacji. Na szczęście mieliśmy kolegę, który mówił ciągle i czasem trudno było dojść do słowa. A mój Mąż, kiedy się przedstawialiśmy wydusił z siebie tylko imię, resztę musiałam dopowiedzieć i kwalifikację dostaliśmy. Także głowa do góry. Będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa Kochana. Przykro mi tylko, że mój mąż nie daje mi wsparcia tak jak bym chciała tylko jeszcze mi powiedział, że to moja wina, że powinnam była się odezwać, a ja milczałam jak grób, mimo tego, że Pani z OA pytała dwukrotnie: " Pani Olu, Pani Olu" - ale ja nie wiem.. byłam jak zaczarowana. :( Pokłóciliśmy się tylko i na tym się skończyło. Ech..

      Usuń