Ostatnie dni u nas od piątku spędzamy chorobowo. W piątek
Amelka dostała antybiotyk, jeszcze jutro i się skończy. W piątek wybieramy się
na kolejną wizytę kontrolną, aby sprawdzić czy wszystko jest w porządku już.
Został póki, co katar jeszcze. Ale dzielnie zwalczamy go sopelkiem..
A z tego robię nocne ziółka, jako aromaterapię do pokoju mojego i Amelki..
Sobotę Amelka spędziła z moimi rodzicami. My szykowaliśmy
się na wesele u znajomych. Przedstawiam mnie i moją kreację..
Martwiłam się ciągle o malutką, ale wiedziałam też
doskonale, że jest w dobrych rękach. Ślub i chrzest minęły nawet szybko.
Później po dojechaniu na salę poczułam, że i mnie zbiera choróbsko. Katar
pojawił się szybko, niestety musiałam jakoś dotrwać. Było w miarę ok.. Trochę
potańczyłam, chociaż nie jestem zwolenniczką takich imprez.. Wyjechaliśmy do
domu o 3.oO i właściwie siłą zgarnęłam praktycznie pół przytomnego męża, bo w
końcu spotkał się ze znajomymi, więc było trochę tych kieliszków w ciągu całego
wesela. Szczerze mówiąc myślałam, że dam radę w drodze powrotnej, ale nie było
kolorowo. Wyjechałam i była straszna mgła. Ledwie widziałam czubek auta, a
okolic w ogóle nie znałam. Mnóstwo zakrętów. Coś strasznego. W pewnej chwili
pomyślałam, że ZAWRÓCĘ i poczekam, aż ktoś będzie wracał, trudno.. Jednak nie
potrafiłam już nawet wrócić pod tą salę weselną! Mąż szeptał: „tu skręcamy w
prawo, tam w lewo..” więc go słuchałam. Sądziłam, że jeszcze coś się orientuje.
Jak się okazało wyprowadził mnie tak, że dojechałam do znaku zmiany
WOJEWÓDZTWA! Masakra.. zaczęła się jakaś dziurawa droga.. zupełnie zgłupiałam.
Postanowiłam zawrócić. Nie wiem jak ale dojechałam do miejscowości, w której
pokierowały mnie już znaki, na których widniały nazwy znajomych mi miejscowości
i szczęśliwie po 2 godzinach byliśmy w domu na 5.oO rano! (normalnie droga zajęła
by max pół godziny!).
Położyłam się padnięta. Wstałam po 12 i pojechałam do
malutkiej. Okazało się, że wcale bardzo nie tęskniła! :P Bawiła się pięknie z
dziadziusiem! :) Mama odesłała mnie jeszcze do domu bez małej, kazała dospać.
Wróciłam po nią koło 18. Wykąpałam i poszłyśmy spać. :)
Poniedziałek spędzałyśmy na spacerku we dwie, dzisiaj wtorek
zaczęłyśmy od zakupów w trójkę, później odwiedzili nas dziadkowie (rodzice
męża), a po obiedzie wybrałam się na dłuższy spacer z Amelką. Mąż wyskoczył na
ryby. My odwiedziłyśmy babcię w pracy, w między czasie spotkałyśmy się z
dziadkiem i prababcią Amelki, której wręczyłam zaproszenie na chrzest, a na sam
koniec odwiedziłam moją ciocię i też wręczyłam zaproszenie na chrzest! :)
Zamówiłam na allegro, zrobili jak chciałam. Pamiątka przy okazji ze zdjęciem malutkiej! ;)
Chrzest Amelki odbędzie się 10.10.2015r.
Gości naliczyłam 29 osób i troje dzieci 4-9 lat + 2
dziewczynki ponad pół roczne (w tym Amelka).
Nie sądzę, że wszyscy się pojawią. Czekam na potwierdzenie.
Sala jest, jeszcze zostało ustalić menu, w którym znajdzie
się obiad z dwóch dań, zakąski, ciasta, owoce i oczywiście drugie ciepłe danie.
Ksiądz jest. Nie wiem tylko jak z dokumentem, jeśli chodzi o
chrzest. W razie, czego będziemy musieli ochrzcić ją niestety dla nas na
nazwisko, jakie nadano sądownie. Mamy prawo do wyciągnięcia aktu urodzenia
takiego. Nie przejmuję się tym! Chrzest
musi się odbyć!
Co jeszcze chciałam napisać..
Malutka nauczyła się jeść biszkopty, które uwielbia.
Coraz częściej udaje jej się samej posiedzieć przez dłuższą
chwilkę.
Zauważyłam dzisiaj, że przekręca się z brzuszka na plecy,
czego wcześniej nie potrafiła.
Ząbki- dokuczają, ale zauważyłam dość biały czubek w miejscu
4 po prawej stronie! I tam najczęściej ją swędzi i drażni.
Włosków mamy coraz więcej, coraz gęściej!
Oczka robią się w środku zielone, a na zewnątrz niebieskie.
Jestem ciekawa efektu końcowego! :]
Zaczęła wyciągać już rączki jak ktoś (babcia, dziadek, mama,
tata) powie: „Chodź na rączki, no chodź!”
Podczas kąpieli robimy jezioro dookoła wanienki w całej
sypialni! Bardzo lubi chlapać!
I tak na koniec.. Zauważyłam dopiero dzisiaj, że z tyłu,
gdzie pupcia malutka ma – pupę, później ciało i znów taką „dziureczkę” powyżej
odbytu to jest. Tak jakby się dziwnie ukształtowało, zrosło.. nie wiem jak to
napisać.. Raczej w niczym nie przeszkadza, ale boję się, żeby jej to kiedyś nie
przeszkadzało, że ma taką malutką dziurkę, czy no nie wiem jak to napisać, albo
żeby się nie naderwało, czy coś.. no sama nie wiem. W piątek pokażę to Pani
Doktor na kontroli. Zapytam ładnie.
Właściwie to tyle.
Jestem dumna z postępów Amelki, kocham ją całym sercem. I
nie wiem.. po prostu nie wiem, jak my żyliśmy bez niej wcześniej.. bo bez niej
moje życie nie miało przecież żadnego sensu!
(są to słowa mojej mamy.. babci Malutkiej..., które są takie
piękne i prawdziwe!)
Wiem, że w mojej rodzinie kochamy ją nie tylko my (mama i tata),
ale również moi rodzice, męża rodzice, jak i rodzeństwo.. Nie ma osoby, która
nie szalała by na jej punkcie! :)
Córciu tak długo na Ciebie czekałam.. było warto! Kocham Cię
<3 :)
Jeszcze tort z pampersów, który robiłam na prezent z okazji chrztu dla znajomych (też na to wesele, co byliśmy):
I nasz prezencik:
:)
Fajnie że się wybawiliście, zdrówka dla małej :))
OdpowiedzUsuńI dobrej uroczystości chrztu :*
Wcale się nie dziwię, że jesteś dumna. Mela z każdym dniem robi postępy. I jest dzielna. Tygrys chyba nie zostałby z dziadkami na tak długo. Niestety. Mam nadzieję, że z tego wyrośnie.
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentowałaś na weselu. Bawiliśmy się tej samej nocy :) Najważniejsze, że bezpiecznie wróciliście do domu, a że trochę dłużej, to nic.
Zaproszenie cudowne. Z taką modelką na pierwszej stronie nie mogło być inaczej. My też na podobnym etapie - czekamy na potwierdzenie, ustalamy menu, nadal szukamy kreacji dla Młodego. Ale mam nadzieję, że dziś coś kupię.
I z katarem walczymy w ten sam sposób :) Tylko u nas rida.
Uściski
tzn. frida do odciągania :)
UsuńAmi rośnie cudnie. Tez mi się chce na wesele :-) życzę powrotu do zdrowia. I oby z chrzcinami wszystko było po Waszej myśli.
OdpowiedzUsuń